Przywracanie nadziei. Psychiatrzy wobec zagłady
fragment książki
Zagłada chorych psychicznie
red. Tadeusz Nasierowski, Grażyna Herczyńska, Dariusz Maciej Myszka
O tym, co czuje serce,
I słuchać, wiele słuchać
Przez lata pod nagim masztem,
Gdzie nocy nie ożywiają
Ani rozbłyski świateł świętującego miasta,
Ani dźwięki muzyki, ani tańce ludowe
Friedrich Hölderlin, Wspomnienie (tłum. Antoni Libera), 1803
Którzy macie ręce rozwiązane
którzy macie oczy otwarte
wecie w swoje ręce
sprawy życia i śmierci
Tadeusz Różewicz, Do Niemców na Zachodzie, 1954
Nie kpijcie z dziecka, gdy śniąc o potędze,
Pogania batem konia na biegunach.
Samicie, Niemcy, nieskorzy do czynu,
A jakże chętnie bujacie w obłokach!
Lecz może z myli, jak z chmur promień światła
Wystrzeli nagle czyn? Ożyją księgi?
Friedrich Hölderlin, Do Niemców (tłum. Antoni Libera), 1799
Warunkiem podjęcia wspólnych działań na rzecz upamiętnienia zagłady osób chorych psychicznie podczas II wojny światowej przez polskie i niemieckie środowisko psychiatryczne było przezwyciężenie przeszłości. Nie sprzyjały temu ani skrajna odmienność doświadczeń wojennych po obu stronach i związane z tym obciążenia natury psychologicznej, ani powojenna sytuacja polityczna, generująca brak otwartości na tego rodzaju inicjatywy. Z jednej strony mielimy do czynienia z pozorną denazyfikacją i pobłażliwością zachodnioniemieckiego wymiaru sprawiedliwości wobec sprawców zbrodni, argumentującego, że popełnione czyny nie były wynikiem własnej inicjatywy sprawców, z drugiej narzucony siłą system komunistyczny, którego legitymizacja w znacznej mierze opierała się na wojennych resentymentach.
Przez cały wiek XIX i pierwsze trzydziestolecie XX wieku wpływ psychiatrii niemieckiego kręgu językowego na psychiatrię polską był tak silny, że w 1935 roku, podczas sesji poświęconej piętnastoleciu Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (fot. 1), prezes Towarzystwa Jan Mazurkiewicz powiedział:
“Istnieją prace psychiatrów polskich, ale psychiatria polska nie istnieje. Dzisiaj tzw. psychiatria polska jest jeszcze echem i przetrawieniem psychiatrii nawet nie międzynarodowej, ale psychiatrii niemieckiej”.
To stwierdzenie nie oznaczało, że psychiatrzy w Polsce bezkrytycznie przyglądali się i aprobowali zmiany zachodzące w Niemczech po dojściu Hitlera do władzy. Przykładem jest dyskusja nad ustawą eugeniczną. Osobą, która reprezentowała polskie środowisko psychiatryczne w oficjalnych dyskusjach nad tą ustawą, której ostatecznie w Polsce nie uchwalono, był Witold Łuniewski (fot. 2). Na posiedzeniu Państwowej Naczelnej Rady Zdrowia 29 kwietnia 1935 roku Łuniewski zreferował kwestie związane z nowym prawem niemieckim o zapobieganiu potomstwu obciążonemu chorobami dziedzicznymi. Już na początku swego wystąpienia podkreślił, że prawo to:
“wyrosło na podłożu mistyki nacjonalno-socjalistycznej, w której uwydatniają się wyraźnie i dotkliwie dwa podstawowe hasła: hasło rasizmu i hasło podporządkowania interesów jednostki interesom ogólnym państwa, lub może raczej rasy germańskiej, reprezentowanej przez państwo niemieckie”.
Jednoczenie wskazał, że hasło rasizmu niesie w sobie jedynie treści emocjonalne, będąc w zasadzie pozbawione obiektywnie naukowych uzasadnień. Łuniewski zwrócił również uwagę na to, że:
“[ze] względu na częstość stawiania rozpoznania schizofrenii, a także na płynność granic tego rozpoznania, pkt. 2 art. 1 ustawy pozwala na niezmiernie szerokie stosowanie sterylizacji w schorzeniach należących do grupy schorzeń schizofrenicznych”.
Prorocze okazały się słowa będące puentą jego wystąpienia:
“gdyby względy ekonomiczne miały decydować o losie psychicznie chorych, to daleko skuteczniejszym sposobem pozbycia się tych kosztów byłaby nie sterylizacja, lecz na przykład wytrucie lub rozstrzelanie wszystkich chorych”.
Łuniewski uważał, że sterylizowanie chorych ma wątpliwe podstawy medyczne. Poparł jednak jego stosowanie ze względów społecznych oraz opowiedział się za kastracją przestępców seksualnych. Nie oznaczało to jednakże z jego strony poparcia dla niemieckich rozwiązań prawnych, które ostro krytykował. Podkreślał, że dopóki
“nie zdobędziemy własnych materiałów naukowych, będziemy skazani na jałowe przeżuwanie tego, co zrobiono w innych krajach [i] naśladowanie obcych wzorów, dostosowanych do odmiennej struktury demograficznej
i opartych na obcej nam ideologii państwowej”.
Większość swego życia zawodowego Witold Łuniewski spędził w Tworkach, gdzie pracował od 15 maja 1919 roku aż do śmierci (zmarł 23 stycznia 1943 roku), pełniąc funkcję dyrektora przez okres dwudziestolecia międzywojennego. Ostatnie trzy lata życia pod niemiecką okupacją były dla niego potwierdzeniem słów, które zamieszczono w komunikacie Wielkiej Loży Narodowej Polski z dnia 16 grudnia 1937 roku, pracującej pod jego kierownictwem: obecny czas jest czasem zbiorowych psychoz, zmieniających narody w zbrojne hordy barbarzyńców, ślepo idących za komendantem.
W czasie wojny Niemcy rozpoczęli eksterminację chorych od osób z zaburzeniami psychicznymi. Dla polskich władz podziemnych:
“nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że akcja tracenia niezdolnych do pracy Polaków stanowi składową część programu walki narodowościowej”.
Zdawały one sobie sprawę z roli, jaka wyznaczona została przez nazistowskich decydentów lekarzom, którzy stanowili w III Rzeszy Niemieckiej najbardziej upartyjnioną grupę zawodową (członkami NSDAP było 44 procent lekarzy, a 7 procent służyło w formacjach SS). Rolę tę w sposób jednoznaczny określił w 1943 roku podczas wizyty w Poznaniu minister zdrowia Rzeszy dr Leonardo Conti, stwierdzając, że lekarz jest pionierem w walce narodowościowej, zwłaszcza w Kraju Warty, który stoi pod znakiem tej walki na wszystkich polach.
Podczas wojny naziści zlikwidowali system psychiatrycznej opieki zdrowotnej na ziemiach polskich. Wymordowali chorych, nie oszczędzali personelu. W tych ostatnich działaniach byli aktywnie wspierani przez sowieckich okupantów, którzy także dążyli do wyniszczenia polskiej inteligencji, w tym psychiatrów. W rezultacie dla psychiatrii polskiej II wojna światowa stała się cezurą oddzielającą stary unicestwiony przez wojnę wiat od wyłaniającej się nowej rzeczywistości. Więź łącząca niegdyś psychiatrię polską i niemiecką została zerwana.
Na pierwszym po wojnie, a XX w kolejności Zjedzie Naukowym Psychiatrów Polskich, który odbywał się od 1 do 3 listopada 1945 roku w Tworkach, dokonano przeglądu strat wojennych. Okazało się, że spośród 243 członków Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego zginęła prawie połowa10. Mówiono o zagładzie chorych, a autorzy wystąpień, będący świadkami tragedii, starali się przybliżyć przebieg wydarzeń.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!