Prawda i życie

fragment książki Wewnętrzny nauczyciel człowieka
Ryszarda Kozłowskiego

Kto szuka prawdy,
szuka Boga.
Edyta Stein

Edyta Stein problematyką człowieka interesowała się od początku swojej działalności naukowej. Analizowane przez nią wątki filozoficzne i teologiczne ściśle wiążą się z trzema okresami jej twórczości: z okresem fenomenologicznym, metafizycznym i teologicznym.

Okres fenomenologiczny

Okres fenomenologiczny na dobre rozpoczyna się wraz ze studiami na Uniwersytecie Wrocławskim, które Stein podjęła w 1911 roku. Słuchała wówczas wielu wybitnych uczonych, a jej naukowa pasja swobodnie mogła się rozwijać, niemal nie znając granic. Każda chwila dnia Edyty Stein była precyzyjnie zaplanowana, co dawało jej poczucie radości i spełnia. Było jednak coś, co bardzo ją niepokoiło – naukowy styl życia wprawdzie rozwijał intelektualną stronę osobowości Edyty Stein, lecz jej wewnętrzne rozterki, pytania płynące z głębi ducha, pozostawały bez odpowiedzi, budząc jej słuszny niepokój. Popadła w depresję, która odebrała jej chęci do dalszego życia, a bliższa stała się myśl o śmierci.

Najtrudniejsze dla Edyty było chyba to, że kryzysy przeżywała w całkowitej samotności. Na zewnątrz oczywiście zawsze była uśmiechnięta, duszę jej jednak trawiła rozpacz. Pocieszenia szukała u przyjaciół, dzięki którym odzyskała w końcu wiarę w to, że zło, które tak często dręczy człowieka, można wspólnymi siłami pokonać, że świat, mimo natarczywości zła, pełen jest dobra i piękna.

Życie Edyty Stein powoli nabierało barw. Radość tę wzmocniła myśl pozostawienia Uniwersytetu Wrocławskiego i wyjazdu do Getyngi, gdzie u samego źródła i u boku Mistrza – Edmunda Husserla – miała zgłębiać tajniki człowieka. Odnosiła bowiem wrażenie, że Wrocław nie jest w stanie dać jej niczego więcej, że potrzebuje nowych impulsów. Getynga była tym, czego wówczas potrzebowała i szukała. „W Getyndze tylko się filozofuje – dniem i nocą, przy jedzeniu, na ulicy, wszędzie. Mówi się wyłącznie o fenomenach” (Stein, 2005, s. 271) – wspomina filozofka, przywołując słowa dr. Monkiewicza, tego, który Husserla znał osobiście, a który jako pierwszy polecił jej Logische Untersuchungen. W kwietniu 1913 roku Edyta Stein przybyła do Getyngi. „Kochana, stara Getynga! Myślę, że tylko ten, kto tam studiował w latach 1905–1914, w krótkim złotym okresie rozkwitu getyńskiej szkoły fenomenologicznej, zrozumie, co oznaczała dla nas nazwa tego miasta” (ibidem, s. 300).

W Getyndze, jak wspomina Edyta Stein, nie studiuje się książek, ale studiuje się duszę. Projekt ten urzeczywistniał się przy pomocy licznych kontaktów Edyty z przyjaciółmi, lecz szczególną rolę odegrał tu Adolf Reinach, współpracownik Husserla, jego prawa ręka, łącznik pomiędzy Mistrzem i studentami.

Spotkanie z Reinachem było dotknięciem nowego świata, jak późnej określi to Stein. Jego ciepły sposób bycia, bezinteresowność, radość zakorzeniona w głębokiej wierze w Chrystusa stały się dla Edyty Stein czymś całkiem nowym, zaskakującym i intrygującym zarazem. Umysłem nie zdołała wówczas ogarnąć tej wewnętrznej siły, nieznane było jej źródło, podświadomie jednak czuła, że znajduje się ono blisko Prawdy, której tak namiętnie i z pasją poszukiwała. „Na początku spotkała w nim wspaniałego wykładowcę i wytrawnego przewodnika w filozofii, którego talent dydaktyczny sam Husserl cenił wysoko (…). Godziny spędzone w wykwintnie urządzonym gabinecie młodego uczonego Edyta zaliczyła później do najszczęśliwszych w całym okresie studiów w Getyndze” (Gorczyca, 2003, s. 21).

Najważniejszy był jednak Mistrz. To od niego przejęła styl badań i główne tendencje, które później posłużyły jej do badania bytu ludzkiego, zgłębiania poszukiwań wewnątrz niego i otwarcia na zewnątrz. Husserla zaskoczyła już przy ich pierwszym spotkaniu, kiedy to na seminarium filozoficznym, po przedstawieniu się, przyznała się, że przeczytała całą Logische Untersuchungen, którą studenci znali tylko z fragmentów. Tak rozpoczęła się nowa droga Edyty Stein, droga, której sama nie zaplanowała, droga – zdać by się mogło – przypadkowa, ale przypadków jednak na niej nie było. Sama opisze to później: „co nie leżało w moich planach, leżało w planach Boga (…). Nie ma przypadków i całe moje życie aż do najdrobniejszych szczegółów zostaje nakreślone w planach boskiej Opatrzności i przed oczyma wszystko widzącego Boga prezentuje się jako doskonałe powiązanie sensu” (Stein, 1995, s. 148).

W planach miała Edyta Stein doktorat, i to doktorat pisany pod okiem Husserla. Oto jak wspominała tamten czas: „Teraz nastąpił ważny krok: poszłam do Husserla i poprosiłam go o temat pracy doktorskiej. »Czy pani jest tak dalece zaawansowana?« – spytał zadziwiony. Był przyzwyczajony, że latami słuchano jego wykładów, nim się ktoś odważył na samodzielną pracę. Jednakże nie odesłał mnie z niczym; ukazał mi tylko wszystkie związane z tym trudności” (ibidem, s. 345). Temat rozprawy nasunął się Stein w kontekście wysłuchanych wykładów Husserla. Poruszał on na nich zagadnienia istnienia obiektywnego świata, którego jednak doświadcza się intersubiektywnie. Takie podejście zakładało wzajemną komunikację poszczególnych indywiduów (intersubiektywność). Problem ten Husserl jedynie nakreślił, rozwinęła go w pracy doktorskiej właśnie Edyta Stein. Dotyczył zagadnienia wczucia. Koncepcję tę Stein rozwijała bez wyraźnych odniesień do twórczości Mistrza. Nie znała bowiem wówczas manuskryptów Husserla, które stanowiły podstawę do przygotowywanego drugiego tomu Idei. Potem dowiedziała się, że jej badania poświecone ludzkiemu ciału i ludzkiej duszy zbiegają się z wynikami badań Husserla.

Pracę naukową przerwała pierwsza wojna światowa. W tym czasie, po ukończeniu kursu pielęgniarskiego, Edyta Stein opiekowała się rannymi żołnierzami w szpitalu w Harnicach, a w wolnych chwilach oddawała się lekturze dzieł historycznych, by przystąpić potem do egzaminu państwowego. W Harnicach przebywała do października 1915 roku. Po zlikwidowaniu szpitala powróciła do pracy naukowej, zwłaszcza do zagadnienia wczucia, które poddaje wnikliwej analizie pod okiem Husserla. W tych naukowych zmaganiach towarzyszyła Edycie poznawcza rzetelność, bezwzględna uczciwość, wolność wobec wszelkich nacisków, które mogłyby w jakikolwiek sposób zniekształcić poznanie (namiętność, interesy, egoizm, wyniosłość czy pycha). 3 sierpnia 1916 roku we Fryburgu Edyta Stein przystąpiła do obrony doktoratu (Das Einfühlungsproblem in seiner historischen Entwicklung und in phänomenologischer Betrachtung. Problem wczucia w jego historycznym rozwoju i w badaniu fenomenologicznym), uzyskując ocenę z najwyższą pochwałą. „Sam dziekan wystąpił z propozycją oceny summa cum laude” (Stein, 2005, s. 531).

Okres metafizyczny

Życiowa i naukowa droga Edyty Stein to droga ku Prawdzie. Znamienne dla Stein jest nie tylko otwarcie na Prawdę, lecz pełne zaangażowanie w jej poszukiwanie. To nastawienie przynosi swoje owoce. Dobre relacje z otoczeniem i wyciągnięte ku najbliższym w geście życzliwości i przyjaźni dłonie stały się, jak potem mówiła, przedłużeniem niewidzialnej ręki samego Boga. W ten sposób Bóg przygotowywał ją niepostrzeżenie do nawrócenia, by potem, już w Kościele katolickim, mogła Mu się oddać całkowicie. Oddanie to przesądza o specyficznym rysie duchowej sylwetki Edyty.

W życiu Stein można wyróżnić wiele momentów przełomowych, spośród których trzy zasługują na szczególną uwagę. One to doprowadziły ją do prawdziwego spotkania z Bogiem, który jest samą Prawdą. Pierwsze wydarzenie dotyczy śmierci Reinacha. Stein darzyła go uczuciem miłości, a jego śmierć na froncie wojennym w 1917 roku była jedną z największych tragedii jej życia. Czekało ją jednak spotkanie z żoną Reinacha, i tego bardzo się obawiała. Jak spojrzeć w oczy osobie, która straciła kogoś najbliższego? Spotkanie z panią Reinach przeszło najśmielsze wyobrażenia Edyty. Nie napotkała do tej pory nikogo, kto z taką pogodą ducha jak właśnie pani Reinach przeżywałby odejście najbliższej osoby. Doświadczenie śmierci w perspektywie wiary chrześcijańskiej było tu czymś, czego Stein nie znała. „Chrześcijańska postawa pani Reinach wobec tej śmierci zrobiła na Edycie Stein takie wrażenie, że mówiła o tym jeszcze całe dziesięciolecia później. Doszedł do tego fakt, że przeglądając papiery po Reinachu, natrafiła na notatki, które mówiły o mocy modlitwy i boskości Jezusa Chrystusa” (Spór o prawdę istnienia, 1994, s. 275). Stein po raz pierwszy mogła doświadczyć śmierci drugiego człowieka, jego odejścia, raczej jako przejścia (exodus) do innego świata, do początku prawdziwego życia. Było to jej pierwsze zetknięcie się z tajemnicą krzyża, z jego boską mocą, jakiej udziela on tym, którzy go niosą. W tym właśnie doświadczeniu załamała się niewiara Edyty Stein, przybladł judaizm, a Chrystus w tajemnicy krzyża zajaśniał.

Wyraźne doświadczenie świata pozazmysłowego, doświadczenie transcendencji – to drugie wydarzenie, które znacząco wpłynęło na dotychczasowy kształt życia Edyty Stein. Podczas spaceru po Fryburgu Stein spotkała dawną znajomą i obie wstąpiły na kilka chwil do katedry św. Bartłomieja. Tam właśnie Edyta ujrzała prostą wiejską kobietę, która weszła do kościoła na chwilę modlitwy. Widok ten tak głęboko ją dotknął i poruszył, że po latach wspomina go tak, jakby działo się to przed chwilą: „Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Do synagogi i zborów protestanckich, do których chodziłam, szło się tylko na nabożeństwo. Tu ktoś oderwał się od wiru zajęć, aby wstąpić do pustego kościoła, jakby na jakąś poufną rozmowę. Nigdy tego nie zapomnę” (Stein, 2005, s. 513).

Trzecim wydarzeniem, kluczowym dla życiowej drogi Edyty Stein, była lektura Księgi życia św. Teresy od Jezusa. Dzieło św. Teresy to żywe świadectwo osobowego doświadczenia Boga, świadectwo żywej i głębokiej wiary. Po całonocnej lekturze Stein wyznała krótko: „To jest prawda!”.
Wydarzenia te w rzeczywistości były tylko przygotowaniem do przełomowej decyzji, którą podejmuje Stein. 1 stycznia 1922 roku w Kościele katolickim przyjmuje chrzest. „W katolicyzm weszła z entuzjazmem i radykalizmem konwertyty, kształtując życie ewangeliczne według własnego rytmu duchowego. Dotychczasowe jej wysiłki koncentrowały się na poszukiwaniu prawdy, teraz chce »czynić prawdę w miłości« – jak zaleca św. Paweł (Ef 4, 15)” (Adamska, 1997, s. 68).

Po uzyskaniu stopnia doktora została asystentką Husserla. Przed dłuższy czas zajmowała się opracowywaniem drugiej części dzieła Husserla Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii. Była to praca żmudna i trudna, Mistrz bowiem po ukończeniu pracy pisarskiej nad danym dziełem zaraz koncentrował się na kolejnym, do wcześniejszego już nie wracając. Wszelkie prace edytorskie i redakcyjne powierzał swojej asystentce. Ta uciążliwa wada Husserla była jedną z przyczyn odejścia z asystentury. „Odeszła od Husserla. Darząc go do końca serdeczną przyjaźnią i wdzięcznością za doprowadzenie do tego etapu poznania, uważała jednak, że Amicus Plato, sed magis amica veritas (Bardziej niż Platon naszym przyjacielem powinna być prawda)” (Światło rozumu i wiary…, 2002, s. 197).

Zaraz po nawróceniu i przyjęciu chrztu Stein odkryła powołanie do życia zakonnego, konkretnie w karmelu. Nie znalazła jednak akceptacji dla swoich decyzji ze strony rodziny, zwłaszcza matki, która pochodziła z ortodoksyjnej rodziny żydowskiej. 2 lutego Edyta przyjęła sakrament bierzmowania, co stanowiło dla niej kolejny ważny i widzialny krok na drodze ku Chrystusowi. Podczas tej uroczystości poznała ks. Józefa Schwinda. On to, zorientowany w jej filozoficznych uzdolnieniach i naukowym dorobku, zaproponował posadę w seminarium nauczycielskim i liceum dla dziewcząt w Spirze. Od tego momentu prawdy o Bogu szukała Edyta w filozofii, ale także w środowisku ludzi wierzących. Pragnęła jednak gorąco poznać podstawy praktyczne i intelektualne katolicyzmu. Praca dydaktyczna w najstarszym w Niemczech klasztorze dominikańskim była spełnieniem tych pragnień, tu bowiem liczyła się nie tylko wybitna wiedza o prawdach wiary, lecz także żywa postawa jej jako osoby wierzącej. Rozwój duchowy stał się dla niej najważniejszy i to on ustalał styl jej życia.

Podczas pobytu w Spirze przetłumaczyła pisma konwertyty, oratorianina kardynała Newmanna oraz Quaestiones disputatae de veritate św. Tomasza z Akwinu. W środowisku uczonych jej tłumaczenie św. Tomasza przyjęto z uznaniem. Ona sama jednak z całą skromnością wyznaje: „nikt głębiej ode mnie nie może być przekonany, że inni byliby bardziej do tej pracy powołani niż ja (…). Fakt, że dzieła dokonałam i że – mimo wszystkich braków – jest takie, jakie jest, uważam niemal za cud. Powstało bowiem w godzinach po absorbującej mnie pracy nauczycielskiej i obok innych obowiązków, bez wskazówek i pomocy (…). Gdybym była 15 czy 20 lat młodsza i swobodna w działaniu, studium filozofii i teologii zaczęłabym jeszcze raz od samego początku. Lecz teraz jestem już w wieku, gdy to, co się posiada, musi owocować; braki mogę uzupełnić tylko ubocznie – tyle, ile się da” (Stein, 2000, s. 136).

Od roku 1928 Edyta Stein znana jest już w szerszych kręgach niż środowiska akademickie i zakonne. Przez cztery lata jeździ po całym kraju, wygłaszając liczne referaty, w których w sposób szczególny podkreśla wyjątkową godność kobiety, jej życiowe powołanie jako żony i matki. W tym czasie w Niemczech nasilał się feminizm, przez co tezy głoszone przez Stein spotykały się z niesłuszną krytyką. Nauczanie Stein nie miało nigdy nic wspólnego z feminizmem, przeciwnie, odsłaniało piękno kobiecości w perspektywie objawienia biblijnego. „Nauka dr Stein prowadzi zatem do restauracji człowieczeństwa, która generalnie polegać miałaby na wznowieniu stosunku dziecięctwa wobec Boga. Z jej fenomenologicznych analiz i odniesienia do Objawienia jasno wynika, że degeneracja natury dosięga zarówno kobiety, jak i mężczyzn, a formy tej degeneracji (…) są podobne” (Grzegorczyk, 2001, s. 46).

Jesienią 1931 roku Stein przybyła do Fryburga, licząc na możliwość uzyskania habilitacji. Mimo że spełniała wszystkie warunki, uzyskała odpowiedź odmowną. „Z powodu ogólnej sytuacji ekonomicznej zostałam załatwiona odmownie. Ściślej rzecz biorąc, wyglądało to tak, że obydwaj eksperci, przyjmując za podstawę wcześniejsze me dokonania, a także ostatnią moją pracę, zgodzili się wprawdzie uznać, że byłabym w stanie habilitację tę przeprowadzić, odradzili mi jednak ubieganie się o to na drodze urzędowej, ponieważ ich zdaniem ani na Wydziale, ani w ministerstwie sprawa nie miałaby szans powodzenia” (Spór o prawdę istnienia, 1994, s. 234). W antysemickiej atmosferze fakt, że Stein była kobietą, Żydówką, był główną przyczyną zamykania przed nią drogi do kariery naukowej. W tej dziedzinie porzuciła wszelkie złudzenia.

Wiosną 1932 roku objęła posadę docenta w Instytucie Pedagogicznym w Monastrze. Nie trwało to jednak długo, ponieważ 7 czerwca 1933 roku sformułowano paragraf aryjski, który zabraniał pełnienia urzędów publicznych osobom pochodzenia niearyjskiego. Dla Edyty Stein był to znak czasu, znak od Boga – teraz mogła zrealizować swoje pragnienia, które nosiła w sobie od ponad dziesięciu lat. Nawiązała kontakt z karmelem w Kolonii i, pomimo licznych przeszkód (wiek – 42 lata, żydowskie pochodzenie i brak posagu), w dniu 14 października 1933 roku przekroczyła furtę klasztorną. „Nie ma powołania wyższego nad sponsa Christi – nad oblubienicę Chrystusa – i dla kogo ta droga stoi otworem, ten nie pragnie żadnej innej” (Stein, 1999, s. 58).

Okres teologiczny

Ten okres w życiu Edyty Stein naznaczony jest „drogą w górę”, drogą na górę Karmel. Drogę tę – jak mówi Stein – zaczynać trzeba od samego podnóża, jest to droga długa i trudna, ale iść tą drogą jest ogromną łaską i wyróżnieniem. Tak odczytuje i przeżywa swoje nowe powołanie Edyta.

Życie klasztorne składa się z wielu ważnych wydarzeń. Pierwszym takim wydarzeniem dla Edyty Stein są obłóczyny, czyli dzień, w którym przywdziewa zakonny habit. Na uroczystość przyszli przyjaciele i znajomi, profesorowie i delegacje akademickie i studenckie, niestety, zabrakło najbliższej rodziny. „W małej, niepozornej kaplicy »karmelu« w Kolonii zgromadziło się w niedzielę 15 kwietnia (1934 roku – R.K.) grono ludzi żywo zainteresowanych, by być świadkami tej niecodziennej uroczystości. Poprowadzono do ołtarza oblubienicę, której drogę życiową można określić jako wprost symboliczną dla prądów duchowych ostatnich dziesiątków lat. Nie z jakimś ziemskim oblubieńcem miała się ona związać. Wprawdzie stała ubrana w wieniec i w welon, z płonącą świecą w ręce, gdy witaliśmy ją krótko przed pójściem do ołtarza. Gdy jednak uroczystość dobiegła końca, żegnaliśmy zakonnicę w habicie karmelitańskim. Ta świeżo obleczona nowicjuszka nie nosiła już nazwiska kobiety – filozofa i uczennicy Husserla, jak ją znaliśmy i ceniliśmy w »świecie«” (Wust, 1973, s. 131). W tym dniu dr Edyta Stein niejako umarła dla świata, a narodziła się dla Kościoła jako siostra Teresa Benedykta od Krzyża.

Siostra Teresa także w karmelu prowadzi ożywioną działalność naukową. Pierwsze napisane przez nią dzieła dotyczyły duchowości karmelu, potem dokończyła rozpoczęte jeszcze przed wstąpieniem do zakonu dzieło zatytułowane Byt skończony a byt wieczny. Pisała wiersze, wygłaszała liczne konferencje dla sióstr, głównie o tematyce dotyczącej powołania kontemplacyjnego. Ostatnią pracą przed aresztowaniem w roku 1942 była, niestety niedokończona, Wiedza krzyża.

W roku 1935 złożyła swoje pierwsze śluby zakonne, a 21 kwietnia 1938 roku śluby wieczyste. 31 grudnia 1938 roku Teresa Benedykta przechodzi do karmelu w Holandii, w Echt, gdzie jej życie jako Żydówki nie było tak zagrożone jak w Niemczech. Wyczuwa jednak zbliżające się cierpienie i czekający ją krzyż. Z całą świadomością przyjmuje wolę Boga. „Już teraz przyjmuję z radością śmierć, którą mi Bóg przeznaczył, w pełnym poddaniu się Jego Najświętszej Woli. Proszę Pana, by zechciał przyjąć moje życie i umieranie na swoją cześć i chwałę, we wszystkich intencjach Najświętszego Serca Jezusa i Maryi, za święty Kościół (…), aby Pan został przyjęty przez swoich i przyszło Jego Królestwo w chwale, za uratowanie Niemiec i pokój na świecie” (Stein, 2005, s. 577).

Ale i w Holandii sytuacja Żydów stawała się coraz bardziej niepewna. Przez jakiś czas sądzono, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Tak jednak nie było. „Drugiego sierpnia we wszystkich holenderskich domach zakonnych zostali aresztowani i uprowadzeni niearyjscy ich mieszkańcy (…). Siostra Benedykta czytała właśnie tekst do rozmyślania, gdy odezwał się dwukrotny dzwonek przy kole (…). Matka przeorysza wywołała Siostrę Benedyktę z chóru i posłała ją do rozmównicy w przekonaniu, że chodzi o pozwolenie na wyjazd do Szwajcarii” (Teresa Renata od Ducha Świętego, 1973, s. 195). Tego dnia nie chodziło o pozwolenie. Na Edytę Stein i jej siostrę Różę czekali esesmani, dając im tylko pięć minut na opuszczenie klasztoru. Edytę i Różę umieszczono w przejściowym obozie Amersfort. Aresztowane ogarnął strach. Wśród uwięzionych były też osoby zakonne, które wyróżniały się wśród innych zachowywanym spokojem w obliczu nadchodzącej tragedii. „Duża różnica między Edytą Stein a innymi siostrami uwydatniała się w jej milczeniu (…). Chodziła między kobietami jak anioł, pocieszając, pomagając, uspokajając” (Herbstrith, 2002, s. 126–127).

W nocy 7 sierpnia 1942 roku esesmani odczytali nazwiska Żydów, którzy zostali wyznaczeni do deportacji do Oświęcimia. Wśród tych nazwisk znalazło się również nazwisko Edyty Stein. Wiedziała, że czeka ją śmierć, była jednak pełna nadziei i miłości. Pogodzona z losem dziękowała Bogu za wysłuchane modlitwy i za dar cierpienia. Do ostatnich chwil życia wierzyła w Boską sprawiedliwość i miłość. „Można było dostrzec, że płynie z jej wnętrza moc i zarazem, że jest w sposób zadziwiający pogodzona z losem. Przy tym ręce trzymała pod szkaplerzem, po karmelitańsku” (Muro, 1998, s. 156). Oto jedna z ostatnich informacji dotyczących życia Edyty Stein: „7 sierpnia 1942 roku staliśmy na stacji rozrządowej we Wrocławiu. Naszą lokomotywę odczepiono, aby uzupełnić wodę. Zaraz potem wjechał na sąsiedni tor pociąg towarowy i zatrzymał się obok nas. Po chwili strażnik otworzył rozsuwane drzwi. Zobaczyliśmy wewnątrz stłoczonych ludzi o apatycznych twarzach, siedzących w kucki na podłodze. Przeraził nas odór, jaki dochodził z wagonów. Przy otwartych drzwiach pojawiła się kobieta w habicie. Popatrzyłem na nią ze współczuciem, więc odezwała się do mnie: »To straszne, nie mamy pojemników, aby załatwiać swoje naturalne potrzeby«. Spojrzała w dal, w stronę Wrocławia i powiedziała: »To jest moja ojczyzna, już nigdy jej nie zobaczę«. Z wahaniem zareagowała na mój pytający wzrok: »Jedziemy na śmierć«. Byłem tym przerażony. Zapytałem ją bardzo poważnie: »Czy inni więźniowie też tak myślą?« Odpowiedziała drżącym głosem: »Lepiej, że tego nie wiedzą«” (Wieners, cyt. za: Herbstrith, 2002, s. 134–135).

9 sierpnia 1942 roku została zamordowana. „Oczom otwierających komorę ukazała się masa ciał ludzi trzymających się za ręce” (ibidem, s. 136). Ostatnie dzieło siostry Teresy Benedykty od Krzyża…

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz