“Cudowne i pożyteczne – o znaczeniu baśni” – spotkanie autorskie z dr Jadwigą Wais
Wrocławski Dom Literatury zaprasza na spotkanie z dr Jadwigą Wais, autorką książek “Bracia Grimm i Siostra Śmierć. O sztuce życia i umierania”, “Ścieżki baśni. Symboliczne wędrówki do wnętrza duszy”, “Gilgamesz i Psyche. Z antropologii przemiany duchowej”. Wstęp wolny.
03.06.2016 (piątek), godz. 13:00, Targi Książki Dobre Strony 2016, Hala IASE, sala M, ul. Wystawowa 1, Wrocław. Dowiedz się więcej o programie targów.
Wykład adresowany jest do nauczycieli oraz wszystkich zainteresowanych tematyką baśni.
O Autorce
Jadwiga Wais – absolwentka socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, adiunkt w Zakładzie Nauk Humanistycznych Akademii Medycznej we Wrocławiu, gdzie prowadzi zajęcia z historii filozofii, socjologii, psychologii medycyny, psychoanalizy, tanatologii (sytuacje graniczne człowieka). W pracy badawczej koncentruje się na zagadnieniach z dziedziny antropologii przemiany duchowej (pogranicze filozofii, psychologii, socjologii, psychologii społecznej, mitologii, baśni i literatury pięknej). Bierze udział w pracach Wrocławskiego Towarzystwa Badań nad Psychoanalizą. Publikowała artykuły w Studiach Filozoficznych, ALBO albo. Problemy psychologii i kultury, Przeglądzie Filozoficznym, Etyce, Kontekstach, Świecie Psychoanalizy.
BRACIA GRIMM I SIOSTRA ŚMIERĆ
O sztuce życia i umierania
dr Jadwiga Wais
Od czasów średniowiecza nigdy nie zajmowano się tak intensywnie umieraniem i śmiercią jak obecnie. Każdego dnia przybywa nowych portali internetowych, wydawnictw, książek, filmów, seminariów, konferencji i badań na tematy tanatologiczne. Proces upowszechniania tematyki śmierci i umierania nie unieważnił ani nie ukoił naszego osobistego zmagania się z perspektywą śmierci. Lęk przed śmiercią rozlewa się jak kropla atramentu na wszystkie dziedziny naszego życia. Nie spełniło się marzenie mędrców i filozofów o lekarstwie na lęk przed śmiercią. Ale nie marzenie baśni… Baśnie ze swoją magią i tajemnicą wychodzą beztrosko naprzeciw naszym wystraszonym i samotnym sercom.
Najnowsze badania dowodzą, że baśnie (także Baśnie Braci Grimm) sięgają korzeniami do archaicznych tradycji perskich, indyjskich, chińskich, antycznych. Otwierają dzieciom i dorosłym drzwi do innych przestrzeni i innego czasu – poza przestrzenią i poza czasem. Magia Czarodziejskiego Królestwa zaspokaja pierwotną ludzką potrzebę wspólnoty i harmonii. Także z Kumą-Śmiercią z baśni nr 44 ze zbioru Braci Grimm. Kuma-Śmierć obiecuje: „Uczynię cię bogatym i sławnym, bo kto mnie ma za przyjaciela, temu na niczym nie może zbywać”.
Spis treści
Wprowadzenie: Lęk przed śmiercią
Część pierwsza: Oswajanie kresu życia
Prawa człowieka umierającego
Podmiot umierania czy przedmiot?
Mit miłości bezwarunkowej i opuszczenie domu
Mama i matka
Bezpieczeństwo i nadzieja
Śmiech i metafora w chorowaniu i umieraniu
Część druga: Baśniowy teatr śmierci
Księżyc
O podróżowaniu
Miejscy muzykanci z Bremy
Kuma Śmierć
Śmiertelna koszulka
Epilog: Mądry parobek. I co dalej?
Bibliografia
Fragment książki
Kuszący jest tytuł baśni nr 143 ze zbioru Braci Grimm – O podróżowaniu. Któż z przyjaciół baśni nie zerknie do niej – wszak podróżowanie to pospolita metafora wędrówki przez życie. W baśni tej syn pewnej biednej kobiety „bardzo chciał wyruszyć w podróż”. Matka, zmęczona jego nierealnymi mrzonkami, powiedziała:
Jakże mógłbyś podróżować? Nie mamy przecież pieniędzy, które mógłbyś wziąć na drogę. Jakoś sobie poradzę – odparł syn. – Będę powtarzał: niewiele, niewiele, niewiele! (Grimm, Grimm, 2010, baśń nr 143, t. 2, s. 231–233).
Jakże chwali się samodzielność syna, pedagodzy byliby zadowoleni. Ale dlaczego baśniowy chłopak był w czasie swojej wymarzonej wędrówki tak boleśnie maltretowany? Przecież był grzeczny, usłużny i pełen dobrych chęci. Najpierw rybacy zbili go kijem „na kwaśne jabłko”, potem znowu „dostał w skórę” pod szubienicą, następnie hycel „zdzielił go po uszach swym hycelskim hakiem tak, że go aż zamroczyło”. Na koniec woźnica zbił chłopca biczem tak, że ten musiał na czworakach wrócić do swojej matki. Baśń nie żałuje chłopaka, choć kary były okrutne, a on niewinny. Dlaczego?
Najtrudniejszą rzeczą na świecie jest bowiem zobaczyć to, co mamy przed sobą. Podróżowanie przez życie, a także podróż po świecie wymagają naszego uczestnictwa. W podróż zabieramy swoje obawy, oczekiwania, wspomnienia, doświadczenia, przyzwyczajenia, poglądy, uprzedzenia – cały bagaż przeszłości. I bywa tak, że podróżując, „nie ruszamy się” z miejsca, bo widzimy tylko to, co zwykle. Jesteśmy zamknięci na to, co nowe i inne. Umysł zasłania nam świat. Tak jest bezpieczniej, jesteśmy u siebie, w znajomym, oswojonym świecie. Porównujemy nieznane miasta, niespodziewane sytuacje, nowych ludzi, inne wzorce życia, inne jedzenie, zwierzęta i rośliny w obcym kraju do tego, co już znamy. Wracamy z podróży tacy sami jak przedtem, choć z walizką pełną pamiątek, koszulek, fotografii i widokówek:
Dobrze jest dużo podróżować. Człowiek się przekonuje, że nigdzie nic gotowego nie znajdzie, że wszystko zależy od niego. Można przejść przez Mont Blanc, Guadalquivir, Nil, przez co chcesz wreszcie i wrócić takim samym burżujem, jakim się wyszło. Nie ma zaklętych krain, tak samo jak nie ma cudownych książek (S. Ossowski, w: Intymny portret uczonych, 2002, s. 97).
Po co więc właściwie wyjechaliśmy w podróż? Zrozumiały jest lęk przed obcym krajem, obcymi ludźmi, językiem, zwyczajami. Wybujała potrzeba bezpieczeństwa zamyka nas na nową percepcję, na nowe doświadczenia. Najgrubszą zasłoną oddzielającą nas od świata jest nasz własny umysł, bo najpierw interpretujemy, analizujemy i porównujemy, a potem patrzymy. I w rezultacie nie widzimy tego, co jest przed nami. Sami sobie przeszkadzamy w spotkaniu i poznaniu nowego. Trudno jest zmienić swoje status quo, oderwać się od idei, w które święcie wierzymy, od przekonań, zasad, przyzwyczajeń, poglądów, które wypieściliśmy we własnym sercu i umyśle. Aby zobaczyć świat, do którego przybyliśmy, aby zobaczyć go po prostu takim, jaki jest – trzeba stoczyć walkę z samym sobą. Walkę o obiektywizm i otwarty umysł:
Lecz wpierw musi zostać wypleniona idea […]. Gdyby oczyścić bramy percepcji, każda rzecz ukazałaby się człowiekowi, jaka jest, nieskończona (Blake, 2002, s. 51).
Baśniowy chłopiec, spotykając żywych ludzi w prawdziwych sytuacjach, nie dostrzegał tego, co miał przed nosem. Spoglądał na świat z odległości, przez szklaną szybę. Był sam. Nie miał przyjaciela ani doradcy. Nie było nikogo, kto wykrzyknąłby ostrzeżenie, jak ksiądz do Józefa K. w Procesie: „Czyż nie widzisz nic na dwa kroki od siebie?”. Widział świat tak jak widział, po swojemu, przez pryzmat przeszłości i dawnych wyuczonych metod i zasad. W nowych sytuacjach te dawne, sprawdzone strategie pasowały „jak wół do karety”. Baśń pomysłowo i w prosty sposób pokazuje ten proces. Chłopiec zawsze jest spóźniony, wymawia wyuczone, niedorzeczne formuły, odnoszące się do nieaktualnych, wcześniejszych sytuacji.
Do rybaków sfrustrowanych nędznym połowem mówił to, co wyniósł z domu: „niewiele, niewiele, niewiele!”. Do ludzi zgromadzonych pod szubienicą, na której miał zawisnąć jakiś biedny grzesznik, powiedział to, czego nauczyli go rybacy: „obfitego połowu, obfitego połowu!”. Do hycla, który obdzierał konia ze skóry, powiedział to, czego nauczyli go pod szubienicą: „Boże, miej w opiece te biedną duszę!”. Do woźnicy, który przewoził ludzi, powiedział to, czego nauczył się od hycla: „leż sobie, ścierwo, w rowie!”. I w rezultacie, choć tak bardzo się starał i posłusznie wyuczył się na pamięć nowych reguł, ciągle doprowadzał spotkanych ludzi do wściekłości. Nowe reguły zawsze okazywały się w praktyce „stare”.
Chłopiec miał świetną pamięć, motywację, ciekawość, chęć wędrówki, ale nie umiał pozbyć się coraz cięższego plecaka wcześniejszej edukacji. A ciężar zatrzymywał go w drodze i spowalniał kroki. Nie mógł zdążyć na czas, choć bardzo się spieszył. Miotał się jak pies goniący za własnym ogonem. Zawsze palnął coś bezsensownego, a przecież nie był głupcem ani leniem. Przeciwnie – bardzo się starał. Wzrusza nas jego niewinność. Gdy rybacy pouczyli go, że należy mówić: „obfitego połowu, obfitego połowu!”, posłusznie i skwapliwie powtarzał tę regułę w kolejnej sytuacji – trzeba czy nie trzeba. Baśni udaje się tu uchwycić paradoks między nową wiedzą a starymi nawykami. Wiedza jest procesem, a nie zastygłym, przyjętym raz na zawsze niewzruszonym systemem. Nie da się otworzyć nowej bramy starym kluczem, choć zawzięcie się o to staramy.
Czas jest naszym największym wrogiem, depcze nam po piętach. Ledwie pożyliśmy chwilę, a już trzeba umierać. Ledwie się czegoś nauczymy, a już cała nauka nadaje się do kosza. Ciągle musimy wypleniać z trudem osiągnięte przekonania, idee i sensy. Nie ma chwili odpoczynku, o harmonii i spełnieniu nie ma co marzyć. Baśń celnie ukazuje iluzję poczucia pewności. Ledwie gdzieś doszliśmy, a już nas przepędzają i trzeba iść dalej. Sympatyczna nadgorliwość baśniowego chłopca przypomina i dziecku, i dorosłemu, którzy słuchają baśni, coś dobrze znanego. Ciężko porzucić zabawki i pójść do szkoły. Ciężko pożegnać idealnych rodziców i ujrzeć w nich zwykłych ludzi. Ciężko uczonemu porzucić odkrycie, które okazało się nietrafione. Ciężko porzucić sny i marzenia i żyć ze złamanym sercem. I wreszcie: ciężko porzucić to nasze życie dla gorzkiej śmierci. Iluzje mają słodki smak i dobrze trwać przy nich, nawet za cenę bólu.
ŚCIEŻKI BAŚNI
Symboliczne wędrówki do wnętrza duszy
dr Jadwiga Wais
Droga do mądrości wiedzie krętymi drogami. Wiele ścieżek do głębokiej wiedzy można odkryć nie tylko na uniwersytetach, ale także w baśniach, często dziś zapomnianych. Jak dowodzi tego współczesna psychologia głębi, warto badać ścieżki baśni, gdyż mówią one o ważnych, podstawowych tematach życia. Nie są to tylko fantazje dziecięce, ale zaszyfrowane perełki mądrości.
Autorka odczytuje w nich zakurzone symbole archetypów, ukazując trudy i piękno dorastania do dojrzałości, realia miłości, przyjaźni, zdrady i nienawiści. Książka niezbędna dla zainteresowanych psychologią, edukacją, rozwojem dziecka, psychoterapią, zjawiskami społecznymi, kulturą i tradycją.
Spis treści
Słowo wstępne
Rozdział 1: Hermeneutyka baśni
Rozdział 2: Baśń we współczesnym świecie
Rozdział 3: Żabi król. Narodziny indywidualności
Rozdział 4: Królewna i wierny Henryk. Rozpoznanie własnego losu
Rozdział 5: Zaklęty zamek. Doświadczenie bezpośrednie a strach
Rozdział 6: Leniwe dziecko i trzy Mojry. Nadmierna socjalizacja
Rozdział 7: Łzy Kopciuszka. Rozwój duchowy: opus contra naturam
Rozdział 8: Śmiertelna koszulka. Baśniowe konsolacje
Rozdział 9: O diable z trzema złotymi włosami. Doświadczenie kryzysu
Rozdział 10: Trzy ptaszki. Proces indywiduacji matki – dojrzewanie do macierzyństwa
Posłowie
Fragment książki
Żabi król. Narodziny indywidualności
Ciało królewny i ciało żaby. Nagłe przeobrażenie duchowe
Nagłego przeobrażenia doświadcza również bohaterka znanej baśni numer 53, ze zbioru braci Grimm, o królewnie Śnieżce. Przeobrażenie jest tu pokazane jako przebudzenie się z czarodziejskiego snu. Baśń ta opowiada o okolicznościach spotkania kochanków. Narzeczeni nie występują tu pod postaciami zwierząt, ale pojawia się dziwny rodzaj snu, w jaki zapada królewna Śnieżka. Jej sen przypomina zimowy sen roślin i zwierząt czy pozorną martwotę zimujących owadów. Sen ten jest jak śmierć, a zarazem nią nie jest. Baśń ukazuje w pięknej scenie zakochania, że królewicz nie zraża się tym, iż jego ukochana leży w trumnie. Wygląda na to, że zna on takie stany znieruchomienia i potrafi je odróżnić od śmierci. Baśń opowiada po prostu jak pewien królewicz ujrzawszy piękną umarłą królewnę w szklanej trumnie, zakochał się w niej i nie mógł już bez niej żyć. Po długich staraniach uzyskał od krasnoludków zgodę na zabranie jej do swego królestwa. Unieruchomienie ciała ukochanej nie wywołuje w królewiczu lęku ani skojarzeń ze śmiercią. Na przekór oczekiwaniom świata, dworu i rodziny królewicz, który mógł wybierać spośród wielu pięknych królewien, pokochał właśnie tę – Śnieżkę bez życia.
Dla nas, ludzi dzisiejszych, zafascynowanych ruchem, dynamiką, szybkością, błyskotliwością i wzrostem, we wszystkich dziedzinach życia, taka fascynacja jest dziwna i niezrozumiała. Oddaliliśmy się bowiem od ciała i natury, gdzie unieruchomienie i niedziałanie, bezruch i zaprzestanie działania jest jednym z ważnych stanów życia. Zimą, na mrozie, w ciemnościach ciała roślin i zwierząt nieruchomieją. Brak ruchu należy do naturalnych cykli życia ciała. Za rozumienie mądrości ciała i za miłość do znieruchomiałej królewny królewicz zostaje wynagrodzony:
„I zdarzyło się wtedy, że jeden z pachołków potknął się, a przy tym wstrząśnięciu wypadł z ust Śnieżki kawałek zatrutego jabłka, który utkwił jej w gardle. Po chwili dziewczę otworzyło oczy, uniosło wieko trumny i znów ożyło. – O Boże, gdzie jestem? – zawołała”3.
Nagła przemiana jest tu ukazana jako przejście ze śmierci do życia. Śnieżka nie całkiem umarła, ale popadła w cielesne i duchowe odrętwienie na skutek mrozu wiejącego z zazdrosnej macochy. Wiodła nikłe życie w szklanej trumnie, jak śpiące rośliny i zwierzęta. Możemy przypuszczać, że w tym czasie śniła sny i czekała na właściwy moment. Dopiero szczęśliwy nagły wstrząs przywrócił ją życiu. Niosący trumnę potknęli się i ciało Śnieżki zostało potrząśnięte tak mocno, że musiała się obudzić.
Baśń nie upraszcza procesu przemiany duchowej, nie sprowadza jej jedynie do sfery umysłu. Całe ciało z jego wstrząsami, bezruchem, chorobami, skurczami, odrętwieniem, snami bierze udział w przemianach psyche. Jest ono zewnętrznym obrazem tego, co dzieje się w niewidzialnym świecie ducha.
Scena powrotu Śnieżki do życia oparta jest na podobnym wzorcu, co przeżycie oświecenia, satori, w buddyzmie Zen. Satori bywa poprzedzane przypadkowym, niepozornym zdarzeniem. To zdarzenie działa jak lekkie dotknięcie lontu zapaloną zapałką. Następuje potężny wybuch, wszystko zostaje zburzone, nic już nie jest takie, jak przedtem. Satori może być poprzedzone czymkolwiek, może to być potknięcie (jak w baśni o Śnieżce), dźwięk spadającego kamyka, przypadkowe zdanie, zapach kwiatu, banalna sytuacja, widok źdźbła trawy itp. I oto nagle człowiek przeobraża się, osiąga nowy punkt widzenia i nową możliwość doświadczania świata. Tak jak baśniowa królewna Śnieżka, wyznawca Zen podnosi wieko, wychodzi z trumny i zaczyna nowe życie. Bez przeżycia satori nie ma Zen, jak głoszą jego mistrzowie. Jeśli adepta Zen spotka to szczęście i umysł jego się otworzy, wówczas radość jego nie ma granic4.
Również radość Śnieżki „nie miała granic”. Nagła przemiana duchowa, powodując zachwianie dotychczasowego sposobu życia, wiąże się z radością: wreszcie wyszliśmy z ciemności na światło. Dzięki przypadkowemu potknięciu się jednego z ludzi niosących szklaną trumnę królewna Śnieżka osiąga swoje satori, z martwej przemienia się w żywą. Przemiana jest tak radykalna, że baśń posługuje się tu sceną wyjścia z trumny.
Jest jednak podstawowa różnica między satori baśniowym a satori Zen. Zen za cel stawia swojemu wyznawcy sam umysł. Zagłębiając się w naturę umysłu, wyznawca Zen znajduje w nim własnego mistrza i odpowiedź na tajemnicę życia. Taka postawa zorientowana jedynie na umysł separuje adepta Zen od innych ludzi, od działania w świecie, a przede wszystkim od przyrody i od ciała. Istnieje niebezpieczeństwo, że medytacja w Zen może pełnić taką samą zastępczą rolę jak środki uspokajające i usypiające w kulturze Zachodu, medytujący bowiem jest odseparowany.
Satori doświadczane jest w Zen samotnie, przez pojedynczego człowieka. Baśniowe satori wychodzi poza doznanie indywidualne i ogarnia związek miłosny, w którym niekiedy jedna z osób jest zamieniona w zwierzę. Przeobrażenie baśniowe odbywa się w relacji Ja i Ty. Relacja ta obejmuje cały świat społeczny baśni: poddanych, dwór, rodziców, dziecko, które narodzi się w przyszłości i z którym przemieniona para małżonków będzie mogła nawiązać więź rodzicielską. Możliwe staje się również wymierzenie sprawiedliwości, podział królestwa, ład w państwie pod mądrymi rządami i długie, szczęśliwe życie: … i odtąd żyli długo i szczęśliwie, dopóki nie pomarli.
Narzeczeni zamienieni przez złe czarownice w odrażające lub groźne zwierzęta (może to być żaba, niedźwiedź, krokodyl, wieprz, żółw, osioł, wąż, lew, bestia itp.) przeobrażają się w pięknych ludzi dzięki miłości dziewczyny-królewny. Dziewczyna ta również przeobraża się poprzez wiele trudnych prób i zadań. W procesie tym, który jest powolnym dojrzewaniem, seksualność, dotychczas budząca w niej lęk i odrazę, przeobraża się w piękne doświadczenie miłości. Seksualność nie traci tu nic ze swej autonomii i wartości, ale wzbogaca się o Erosa, zarówno w aspekcie indywidualnym, jak i społecznym.
Z cechą relacyjności (relacja Ja i Ty) satori baśniowego wiąże się, odmienne niż w Zen, podejście do kobiet i do miłości. W baśniach kobiety i mężczyźni czy, też dziewczęta i chłopcy, są równi, mają taki sam dostęp do baśniowej wędrówki, do przygód, do możliwości przemiany, miłości i osiągnięcia pełni człowieczeństwa. Dziecko, słuchając baśni, może utożsamiać się z bohaterem niezależnie od płci. Sprzyjają temu imiona baśniowe, takie jak na przykład Kopciuszek, Popiołek, Czerwony Kapturek, które pasują do dziewcząt i do chłopców. Baśnie nie stwarzają getta płci, w którym przygody i możliwości przemiany byłyby zarezerwowane wyłącznie dla chłopców. Kobiety i mężczyźni mają w baśniach równorzędny dostęp do przemiany duchowej. Eros baśniowy łączy i godzi konfliktowe aspekty duchowości: zwierzęcy i ludzki, męski i kobiecy, dziecięcy i dojrzały, indywidualny i społeczny. Baśnie wiedzą, że miłość i seksualność stanowią potężną siłę, która sprawia, że kobiety i mężczyźni nieustannie odnawiają i kreują wzajemne fizyczne i duchowe związki.
Sfera seksualności i płciowości w buddyzmie i w Zen jest lekceważona i niemal całkowicie odrzucana. Jak wiadomo, Budda niechętnie dopuszczał kobiety do udziału we wspólnotach praktykujących, klasztorach i zakonach. Duży obszar ludzkiego życia i duchowości znalazł się zatem poza zainteresowaniem buddyzmu Zen. A jest to obszar głębokiej i delikatnej sfery doświadczeń kobiet i mężczyzn – cielesność, zmysłowość, seksualizm, erotyzm, płciowość. W tej sferze ludzie przeżywają głębokie doświadczenia życia. Stają oko w oko ze szczęściem, lękiem, tragedią, ekstazą, ukojeniem, a także z doświadczeniem podejmowania decyzji, wolności, odpowiedzialności. Dowody socjologiczne na potęgę doświadczeń cielesnych znajdziemy wokół siebie, w codziennym życiu kobiet i mężczyzn, a dowody uniwersalne – w największej miary dziełach kultury: poezji, literaturze, malarstwie, dramacie itp.
Przez swój wysoki stopień sublimacji, separowanie się od natury, kobiecości, ciała i seksu, Zen w dużej mierze sam przyczynił się do własnego upadku w kulturze Indii, a później Chin. Został wyparty przez tao i tantrę, która przejęła odrzuconą sferę zmysłowości i ciała. Tantra przywróciła do łask bóstwa kobiece i przekonanie, że duchowość ludzi jest zjednoczona z erotyzmem. Ciało zmuszane w Zen, znieruchomienia, do przyjmowania pozycji medytacyjnej, zdrętwiałe od wielogodzinnego siedzenia zbudziło się, odzyskało szacunek i wolność. Seksualność i erotyzm są w tantrze drogą do osiągnięcia najwyższego rozwoju duchowego, jak mawiają mistrzowie tantry – seks jest wehikułem wiodącym kobietę i mężczyznę do nieba. Najwybitniejszy, obok Daisetza Suzukiego znawca, Zen, Reginald Blyth wskazuje na istotną słabość Zen polegającą na ignorowaniu kobiety i seksu w systemie, który ma pretensje do całościowego ujmowania rzeczywistości. Wedle Blytha ignorowanie kobiety, natury, ciała, seksualności dotyczy nie tylko Zen, ale jest zagadnieniem fundamentalnym, odnoszącym się do religii w ogóle:
„Zen nie może uciec od seksu, chyba że go zignoruje, przechodząc na wyższy poziom. Ale nie możemy unicestwić rzeczy poprzez jej transcendowanie. Religia zawsze pomijała kobiety, tak samo jak lekceważyła przyrodę i ludzką naturę, ale rezultat był taki, że lekceważyła ostatecznie sama siebie”5.
Baśnie traktują z powagą prawdę ciała, zmysłowości i natury, dzięki temu człowiek baśni jest pełniejszy i bardziej do nas podobny niż wyznawca Zen, sprowadzony jedynie do umysłu. Ciało Śnieżki, zamknięte w szklanej trumnie, nie musi tam pozostać na zawsze. Miłość królewicza budzi je do życia.
Wypędzenie z dzieciństwa. Inicjacja dziecka w dorosłość
Do satori dochodzi w Zen poza układem społecznym, a zwłaszcza rodzinnym. Przeżycie satori ma tu charakter wyłącznie indywidualny. W baśniach przeciwnie. Ukazują one genezę nagłego przeobrażenia jako wynik wielu złożonych presji, wzlotów i upadków, jakie musi przejść dorastające dziecko w życiu rodzinnym. Przede wszystkim miłość ojca i miłość matki stanowi duchowy grunt, na którym może dojść do przeżycia przemiany.
W baśniach o narzeczonych zaklętych w zwierzęta kochający ojciec, w odpowiednim czasie, nakłania dziecko do wyjścia z beztroskiego dzieciństwa. Nie możemy na zawsze pozostać w dzieciństwie. Ojciec, wypędzający z krainy dzieciństwa, wydaje się dziecku tyranem, ponieważ zmusza je do przejęcia nowych ról i nowej postawy. Ojciec z baśni o żabim królu uczy córkę odpowiedzialności, spełniania obietnic, dorastania6.
Ojciec należy do innego świata, do świata dorosłych. Narzuca dziecku wymagania, udziela wskazówek, kieruje dzieckiem, wspiera je, ponieważ ono również będzie musiało stać się dorosłe. Może to robić na dziecku wrażenie despotycznych nakazów, ale kochający ojciec wie, że aby dziecko mogło wejść na ścieżkę samodzielnego życia, musi doznać bólu przepędzenia z dzieciństwa. Doświadczenie bolesnego przejścia znalazło odbicie we wszystkich opowieściach inicjacyjnych, nie wyłączając opowieści biblijnych o wypędzeniu z rajskiego ogrodu.
Warunkiem prawidłowego przebiegu inicjacji dziecka w dorosłość jest miłość obojga rodziców. W przypadku nagłej przemiany, która w baśniach o narzeczonych zaczarowanych w zwierzęta odnosi się do kryzysu spowodowanego zetknięciem się dorastającego dziecka z seksualnością, rolę przewodnika pełni przede wszystkim ojciec. Dojrzałość ojca, który wie, co robi, a przede wszystkim kocha dziecko, pozwala mu je przeprowadzić przez ten obfitujący w kryzysy etap życia. W baśni Żabi król ojciec królewny rozumie lęk i wstręt córki przed życiem z żabą: królewna, nie dość, że musi jeść i pić z żabą ze wspólnych naczyń, to jeszcze ma spać z żabą we własnym łóżku! Ojciec wie, że teraz albo nigdy. Albo córka stanie się dorosłą kobietą, albo zawsze będzie ją prześladował lęk przed własną seksualnością, przed związkiem z mężczyzną.
Baśń pokazuje, że miłość ojca nie ma nic wspólnego z sentymentalnym współczuciem dla córeczki tatusia. Ojciec, ponieważ potrafi kochać swoją żonę, dorosłą kobietę, zdaje sobie sprawę, że albo córka przełamie się i podejmie odpowiedzialność za obietnice, jakie dała żabie, albo zostanie wiecznym dzieckiem, niezdolnym do samodzielnego życia. Ojciec wie, że waży się tu los całego życia córki, jej szczęscia, kobiecości, seksualności i dojrzałości. Panuje nad czasem. Wie, kiedy dziecko powinno zacząć dorastać, nie może się to odbyć ani za wcześnie, ani za późno.
Nadchodzi odpowiedni moment i ojciec-przewodnik przekazuje córce racjonalną wiedzę: „żaba ci pomogła, wydobyła z ciemnej studni złotą kulę, obiecałaś jej w nagrodę wspólne życie. A zatem nadszedł właściwy czas na spełnienie obietnicy. Nie jesteś już dzieckiem. Rozumiem twoje obrzydzenie, ale to minie, ponieważ jest iluzją. Po raz pierwszy przeżywasz poważny kryzys, któremu towarzyszy obrzydzenie, nienawiść i lęk. Tym lepiej. To pomoże ci w innych, przyszłych kryzysach. Kryzysy towarzyszą człowiekowi i nie są niczym demonicznym ani chorobliwym. Pomogą ci odnaleźć samą siebie”. Tak można sformułować przesłanie, jakie ojciec przekazuje córce swoim surowym zachowaniem. To baśniowe przesłanie odnajdujemy także w słynnych słowach Goethego, że komu Bóg oszczędza kryzysów, temu utrudnia stawanie się osobowością, która stanowi najwyższe szczęście człowieka.
I rzeczywiście, w największym natężeniu kryzysu, gdy królewna została zmuszona przez ojca do jedzenia, picia i spania z żabą, dochodzi do głosu jej własne Ja. Doprowadzona do furii rzuca żabą o ścianę. I nagle następuje przełom. Królewna przeobraża się w indywidualność, w Ja. Z jej oczu spada zasłona. Żaba znika. Królewna wydobywa się z iluzji na światło. Widzi przed sobą pięknego młodzieńca i jednocześnie uświadamia sobie swoją kobiecość i piękno miłości.
Królewna inspirowana przez ojca wychodzi z kraju dzieciństwa i staje się osobowością. A co się dzieje z żabą? Jej zwierzęca postać sugeruje wczesną, niedojrzałą formę życia psychicznego. Żaba dopomina się tego, co chcą wszystkie małe dzieci od matki: chcę jeść z twojego talerzyka, pić z twojego kubeczka i spać w twoim łóżku. Żaba uosabia zatem symbiotyczny związek z matką. Jest to związek odpowiedni dla wczesnego okresu dzieciństwa. Postać matki nie pojawia się w baśni o żabim królu. Ale symbioza, chęć zagarnięcia matki wyłącznie dla siebie, w pełni wyrażone są przez żądania żaby. Aby żaba mogła wyjść z niedojrzałego związku z matką i przeobrazić się w piękną ludzką postać, musi oddalić się od matki, a matka musi zdecydować się na przecięcie symbiozy z dzieckiem. O tym trudnym doświadczeniu dzieciństwa i macierzyństwa pisze B. Bettelheim:
„Żaba również musi osiągnąć dojrzałość, zanim stanie się możliwy jej związek z królewną. To, co przydarza się żabie w baśni, pokazuje, iż aby móc osiągnąć pełne człowieczeństwo, potrzebna nam jest najpierw oparta na miłości i zależności więź z postacią macierzyńską. Żaba, jak każde dziecko, pragnie żyć w symbiozie z drugą istotą ludzką. Nie ma dziecka, które nie pragnęłoby przesiadywać u matki na kolanach, jeść z jej talerza i pić z jej filiżanki. Nie ma dziecka, które nie wdrapuje się na łóżko matki, aby obok niej spać. Nadchodzi jednak czas, gdy dziecko musi zrezygnować z tego rodzaju symbiozy z matką, ponieważ w przeciwnym razie nie stanie się nigdy odrębną, samoistną indywidualnością. Mimo iż dziecko pragnie pozostać w łóżku matki, musi je ona z niego „wyrzucić”, co jest dla dziecka bardzo bolesne, ale nieuchronne, jeśli ma ono osiągnąć niezależność. Dopiero wówczas, gdy matka nie pozwala dziecku dłużej na egzystencję symbiotyczną, zaczyna ono stawać się sobą – jak żaba, która, wyrzucona z łóżka, wyzwala się z więzi utrzymującej ją w stanie dziecięcej niedojrzałości”7.
Baśnie z cyklu o narzeczonych zamienionych w zwierzęta obrazują etapy osiągania dojrzałości osobowej człowieka. Od popędowej, bliskiej zwierzętom natury dzieciństwa, poprzez symbiotyczne przywiązanie do matki i egocentryzm, droga, na której trzeba spełnić trudne zadania, prowadzi do dorosłości i umiejętności przyjęcia na siebie odpowiedzialności. Jest to nie tylko droga wiedzy i samowiedzy, ale również droga osiągania szczęścia. Wejście na tę drogę otwiera się wówczas, gdy bohaterowie baśni nauczą się trudnej sztuki widzenia człowieczeństwa swoich ukochanych i swojego własnego.
Baśnie o narzeczonych zaklętych w zwierzęta mają swoje źródła w starożytności. Jednym z nich jest opowieść Apulejusza z II wieku n.e. o Erosie i Psyche. W opowieści tej, która jest bardziej mitem niż baśnią, ukazana jest metamorfoza obojga kochanków od dziecięcej niedojrzałości i symbiozy z postaciami macierzyńskimi do umiejętności doświadczania pełni ludzkiej miłości, a nawet do osiągnięcia wspólnej nieśmiertelności. W opowieści Apulejusza Eros łączy się z Psyche, co oznacza, że erotyzm łączy się z duchowością. Jest to najgłębszy sens mitu. Aby możliwe było ludzkie i boskie szczęście, trzeba, aby połączyły się sfery dotychczas obce i rozdzielone. I chociaż w opowieści tej przemiana bohaterów nie dzieje się nagle, lecz jest długim procesem, to w procesie tym bohaterowie doświadczają również nagłych przemian i przejść w nowe etapy życia.
Na przykład Eros zrywa się jak oparzony (dosłownie, ponieważ oparzyła go kropla wrzącego oleju) i znika w momencie, gdy dochodzi do nocnej konfrontacji z Psyche. Nie jest jeszcze gotowy na połączenie niedojrzałej zmysłowości z duchowością. W scenie tej ukazany jest odwieczny wzór konfliktu, jaki rozdziela kochanków. Konflikt ten jednak nie kończy procesu wzajemnego szukania się i łączenia. I chociaż jedno z nich nie wytrzymuje napięcia i trzaskając drzwiami ucieka z domu, to proces jednoczenia przeciwieństw toczy się dalej w ukryciu i rozdzieleniu. Psyche w końcu, po przebyciu śmiertelnych niebezpieczeństw, odnajdzie Erosa. A i on wreszcie dojrzeje do spotkania z nią, z Psyche, z duchowością związku miłosnego i wyjedna dla niej u bogów nieśmiertelność.
W opowieści Apulejusza pojawiają się również motyw narzeczonego zamienionego w zwierzę, a nawet w przerażającą bestię. Psyche, otumaniona przez siostry, a raczej symbiotycznie z nimi związana, wyobraża sobie, że w nocy do jej łoża przychodzi małżonek-potwór: Siostry, od których Psyche, nawet po ślubie z Erosem, nie potrafi się uwolnić, wmawiają jej, że:
„Oto wąż okrutny, smok o cielsku kłębiącym się w stu zakrętach, którego szyja ocieka od zabójczego, krwawego jadu, którym zieje ze straszliwej gardzieli – ten potwór z tobą nocami potajemnie sypia”8.
To, co nieznane, jawi się nam jako niebezpieczne i przerażające. W przypadku Psyche są to pierwsze doświadczenia seksualne. Ta młoda dziewczyna boi się zbliżeń miłosnych z własnym mężem, a i on nie rozumie lęków swej młodej żony i po prostu ucieka. Trzeba będzie bardzo długiego procesu zmagania się z głębokim lękiem przed własnymi reakcjami w związku małżeńskim, a nawet zejścia na dno depresji (Psyche schodzi do Hadesu), by osiągnąć jedność sfery seksualnej i duchowej. Gdy wreszcie Eros i Psyche odnajdą się i zjednoczą, wówczas ich miłość, z woli bogów, stanie się nieśmiertelna.
Osiągnięcie nieśmiertelności jest realne tylko w mitach. Ziemskim związkom miłosnym nie jest ona dana, ale nie jest im też obce poczucie nieśmiertelności w ramionach ukochanych. Ziemscy kochankowie bliżsi są śmiertelnym bohaterom baśniowym, którzy poślubieni na końcu baśni: „żyli odtąd długo i szczęśliwie, dopóki nie pomarli…”
Niezależnie od różnych form dystrybucji nieśmiertelności, warunkiem osiągnięcia szczęścia we wszystkich związkach miłosnych, mitycznych, baśniowych i tych ziemskich jest poddanie się próbom, które wiodą do połączenia seksualności i duchowości obojga kochanków. Unia seksualności i duchowości, to niewysłowione pragnienie realnych kobiet i mężczyzn, w baśniach ukazana jest w obrazach szczęśliwego małżeństwa jako zakończenia wędrówek, przemian i przygód przyszłych małżonków, którzy: „odtąd żyli długo i szczęśliwie”. Przyjaznym świadkiem ich szczęścia jest baśń, która przecież zawsze jest gościem na ich weselu: a ja na tym weselu byłam, miód i wino piłam…
PRZYPISY:
1 J. Wais, Gilgamesz i Psyche. Z antropologii przemiany duchowej, Warszawa 2001, s. 163–219.
2 „Żabi król”, (w:) Baśnie Braci Grimm, tłum. E. Bielecka i M. Tarnowski, t. 1, Warszawa 1989, s. 19–22.
3 „Śnieżka”, ibidem, s. 257.
4 D.T. Suzuki, Wprowadzenie do buddyzmu Zen. Ze wstępem C.G. Junga, tłum. M. i A. Grabowscy, Warszawa 1979, s. 120.
5 R.H. Blyth, Zen, seks i miłość, (w:) Ekstaza, seks, magia. Inny wymiar erotyki, wybór i oprac. E. Obarski, tłum. J. Jastrzębski, J. Przybył, Z. Zagajewski, Wrocław 1993, s. 42.
6 O roli miłości ojca w procesie przeobrażania się duchowości dziecka zob. B. Bettelheim,Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni, t. 2, tłum. D. Danek, Warszawa 1985, s. 243–253.
7 Ibidem, s. 220–221.
8 Apulejusz, Metamorfozy albo złoty osioł, tłum. E. Jędrkiewicz, Warszawa 1976, s. 104.