15.02.2016 (poniedziałek), g. 18.00, Księgarnia & Kawiarnia Tarabuk, ul. Marszałkowska 7, Warszawa, wstęp wolny. Dołącz do wydarzenia na FB.
Książka jest zbiorem baśni opisujących meandryczne ścieżki ludzkiego rozwoju. Przedstawia niebezpieczeństwa, które na tych drogach możemy napotkać oraz mechanizmy pomocne w ich przezwyciężaniu. Napisana przez psychoterapeutę z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem w pracy z ludźmi sięga do historii i mitów z różnych kultur odkrywając uniwersalne motywy ludzkich losów, trudności, z którymi wszyscy się borykamy oraz ograniczenia, których nie jesteśmy w stanie pokonać. Na naszej drodze rozwoju pomocne jest sięganie do archetypowej wiedzy zawartej w nieświadomych wzorcach ludzkiej psychiki gdyż, jak pisze autor; „warto pamiętać, że projekt „człowiek” jest niewyobrażalnie skomplikowanym zadaniem a projekt „sensownie rozwijający się człowiek” – prawie niemożliwym do wykonania.”
Tomasz Teodorczyk – dyplomowany psychoterapeuta i nauczyciel pracy z procesem Research Society for Process Oriented Psychology w Zurychu. Pracą z procesem zajmuje się od 1988 roku. Prowadzi psychoterapię indywidualną, warsztaty oraz szkolenia i superwizje. Współtwórca programu licencyjnego pracy z procesem Polskiego Towarzystwa Psychologii Procesu. Współtwórca (z Agnieszką Wróblewską) Akademii Psychologii Procesu w Warszawie. Tłumacz książek Arnolda Mindella oraz autor artykułów o pracy z procesem.
Współpracuje z firmami przy rozwiązywaniu konfliktów. Zajmuje się zastosowaniami pracy z procesem do różnych dziedzin życia, terapii i sztuki. Współtwórca i organizator wypraw psychologiczno‑podróżniczych Experience Expeditions. Organizator projektów społecznych w Polsce i za granicą. Więcej na stronie www.akademiapop.org.
Fragment bajki
Królewicz i Smok
㊆
W dziedzinie obserwacji przypadek pomaga jedynie umysłom przygotowanym.
Ludwik Pasteur
Mój ojciec był wspaniałym królem i niezwykle mądrym człowiekiem. Swoim długim i szczęśliwym panowaniem zapewnił dostatek poddanym, jego rozsądne i wyważone sojusze przyniosły krajowi stabilność i bezpieczeństwo, a hojny mecenat sprawiał, że wszelkiej maści artyści z różnych stron przybywali na nasz zamek w nadziei na zdobycie pieniędzy i sławy. Wszyscy go kochali i podziwiali, matki stawiały za wzór swoim synom, a jego jasne oblicze i pełne współczucia oczy rozświetlały każdą przestrzeń, w której się pojawiał. Był też na tyle przewidujący, że potrafił dobierać sobie ministrów i sensownie dzielić się władzą, co zapewniało mu brak wrogów wśród ludzi teoretycznie mu życzliwych i przyjaznych.
Wszystko to sprawiło, że ojciec mógł zająć się tym, co go naprawdę interesowało, a mianowicie dziwnymi i ciekawymi eksperymentami, których celem było znalezienie ostatecznych odpowiedzi na ważne, nurtujące ludzi pytania. Ale nie myślcie, że był jakimś uczonym czy alchemikiem. Nie wyobrażajcie go sobie jako siwego mężczyzny z długą brodą, próbującego rozwikłać zagadkę czasu lub choćby odpowiedzieć na pytanie o naturę dziobaków. O nie! Był postawnym eleganckim mężczyzną, lubiącym dobrze zjeść i zabawić się w miłym towarzystwie.
Fascynowały go pytania, które interesują każdego człowieka, na przykład czy lepiej jest być szczęśliwym głupcem czy nieszczęśliwym Sokratesem albo czy bardziej zdrowe jest picie kawy czy herbaty? Zatrzymajmy się przy tym ostatnim pytaniu. Różnica w podejściu do sprawy polegała na tym, że każdy zwyczajny człowiek ma swoje zdanie na ten temat, którego będzie bronił wbrew wszystkim i wszystkiemu, medycy będą bez końca debatować o wpływie substancji zawartych w obu płynach na ściany żołądka, natomiast mój ojciec wymyślał stosowny do danego problemu ciekawy eksperyment.
Doszedł do wniosku, że do ostatecznego rozstrzygnięcia tej kwestii potrzebne byłyby dwie identyczne osoby, żyjące w dokładnie takich samych warunkach, z których jedna przez długi czas piłaby tylko kawę, a druga wyłącznie herbatę. Wcześniejsza śmierć jednej z nich byłaby jednoznaczną odpowiedzią na postawiony problem. Świetne, prawda!? Ale jak przeprowadzić taki eksperyment? I tu przejawił się cały geniusz mojego ojca. Pewnego dnia dowiedział się, że dwóch dorosłych braci – jednojajowe bliźnięta – zostało skazanych na karę śmierci za popełnione czyny. Król natychmiast zaoferował im, w zamian za ocalenie życia, udział w powyższym eksperymencie i powołał specjalną Radę Królewską, która miała czuwać nad sprawnym i rzetelnym doprowadzeniem doświadczenia do końca.
Wszystko szło dobrze do pewnego momentu. Potem pojawiły się problemy, które znacząco obniżyły rangę wydarzenia.
Baśnie na ważne etapy życia
Tomasz Teodorczyk
Jak umierają ptaki. Baśnie na ważne etapy życia to zbiór baśni dla dorosłych. Napisane przez psychoterapeutę z wieloletnim stażem w pracy z ludźmi, odnoszą się do trudnych i kluczowych momentów w życiu człowieka. Pierwsza miłość, inicjacja, kryzys środka życia, starość czy śmierć to etapy, wobec których często czujemy się bezradni. Może nam wtedy pomóc odniesienie się do mitycznych/baśniowych rozwiązań, które zawierają archetypowe wzorce mierzenia się w życiu z trudnymi sytuacjami. Jest to sięganie do nieświadomej wiedzy zebranej przez ludzkość w całym procesie jej rozwoju oraz próba odkrywania mitu życiowego, archetypowego wzorca strukturalizującego życie danej jednostki.
Spis treści
Dary. O początku
Jak mały osiołek zdobył swoje nowe kopytka. Dla najmłodszych
Łzamela. O pierwszej miłości
Zaćmienie. O miłości i rozłące
Młody król. O inicjacji
Zła królewna. O partnerstwie
Inny król. O kryzysie środka życia
Wieczność i Jeden Dzień. O starości
Jak umierają ptaki. Ostatnia
Posłowie. Radość urzeczywistnionych baśni
Spis ilustracji
Gdyby żyli, może powiedzieliby o tej książce:
Wreszcie na rynku pojawił się w miarę sensowny zbiorek baśni. Momentami zabawny, ale brakuje mu mocnych i krwawych scen. Wprawdzie książka nie dorównuje naszemu dziełu, ale możemy ją polecić.
Bracia Grimm
Podoba mi się melancholijny nastrój tych baśni, choć zbyt często wzbudzają nadzieję. Patrząc na tytuł, liczyłem, że do każdego egzemplarza będzie dołączona brzytwa, ale się zawiodłem.
Hans Christian Andersen
Zawsze uważałem, że zwierzęta jako bohaterowie są ciekawsze, więc jak dla mnie trochę ich jest tu za mało. Liczyłem też, że będzie coś o wielbłądach. Podoba mi się myśl jednej z baśni: „Kto zna ludzi, kocha psy”.
Charles Perrault
Te baśnie są zbyt skomplikowane. Nie wiem, jaki morał z nich wynika.
Jean de la Fontaine
Fragment bajki “Jak mały osiołek zdobył swoje nowe kopytka. Dla najmłodszych“
A są tam myśliwi?
Nie ma. To bardzo ciekawe!
A kury?
Nie ma.
Nie ma rzeczy doskonałych – westchnął Lis.
Antoine de Saint‑Exupéry
Przypatrzcie się kiedyś, jak chodzi mały osiołek i jakie ma kopytka. Stąpa niemal jak baletnica, a kopytka ma tak małe i delikatne, że robią wrażenie, jakby nie były w stanie utrzymać jego ciała. Nie zawsze tak było.
Kiedyś dawno temu, w czasach gdy zebra miała jeszcze poziome pasy, żółw nie na żarty ścigał się z gepardem, a skóra nosorożca była tak cienka jak liść z drzewa, osiołki miały wielkie i owłosione kopyta. Było to poniekąd bardzo użyteczne, bo dawało mocne oparcie na ziemi i szczególnie przydawało się, gdy trzeba było chodzić po nierównych przestrzeniach. Wszystkie osły były z tego powodu bardzo zadowolone i nikt się nad tym specjalnie nie zastanawiał. Nikt oprócz pewnego małego osiołka, który w żaden sposób nie mógł się z tym pogodzić.
– Tu‑tu‑tu, mamusiu – szemrał mały osiołek (aha, zapomniałem dodać, że w owych czasach osiołki miały bardzo piękny głos, delikatny i miękki, przypominający szmer strumyka) – nie chcę mieć takich dużych i owłosionych kopyt, są okropne, ciężkie i niezgrabne, i bardzo mnie ograniczają. Czuję się lekki i chciałbym biegać tak zwinnie i z tak wielką gracją jak antylopy czy chociażby kózki.
– Nie zawracaj mi głowy – ofuknęła go matka. – Każdy chciałby mieć coś innego, niż ma. Ale co by to było, gdyby wielbłądy nagle chciały mieć proste grzbiety, małpy pancerz i szczypce homara, a ryby futro niedźwiedzia, twierdząc, że jest im zimno w wodzie?
– Ale ja naprawdę czuję, że te obrzydliwe kopyta wcale nie są moje – upierał się mały osiołek – i muszę spróbować jakoś to zmienić.
– Mój drogi – powiedział mu ojciec – mądrość osła polega na tym, żeby zaakceptować to, kim się jest, i nie buntować się przeciwko temu, czym obdarzyła cię natura.
– Zajmij się czymś poważnym – doradzała babka, stara oślica. – Są w życiu rzeczy ważne i rzeczy nieistotne, a ty, może z racji na swój młody wiek, skupiasz się tylko na tych ostatnich.
– Spróbuj docenić, ile dobrego płynie z tego, że masz takie kopyta – mówił dziadek. – Zobacz, jakie możliwości otwiera to przed tobą.
– Może problem z kopytami jest problemem zastępczym – zastanawiała się ciotka, która miała nieco zacięcia psychologicznego – a tak naprawdę gnębią go jakieś znacznie poważniejsze kwestie?
Tylko jeden wuj osioł, który zresztą uchodził za dziwaka i nikt w całej rodzinie go nie poważał, powiedział tak:
– Mały osiołku, jeżeli uważasz, że sprawa twoich kopytek jest rzeczywiście ważna, to powinieneś zrobić wszystko, żeby to zmienić. Czasem bowiem marzenia i ich realizacja są ważniejsze niż to, co wydaje się być ustalonym i niezmiennym porządkiem rzeczy.