Reinkarnacja – argumenty za i przeciw

fragment książki
Potencjalność – Byt – Chaos – Nicość
Lecha Ostasza

 

Inna licząca się metafizycznie możliwość to reinkarnacja. Myślenie o tej możliwości jest kulturowo i psychologicznie najbardziej rozpowszechnione. Reinkarnacja jest jednym z najważniejszych problemów metafizycznych wszystkich kręgów kulturowych. Idea ta jest dość często powtarzana także na Zachodzie; spośród filozofów zastanawiali się nad nią Empedokles, Pitagoras, stoicy, Nietzsche; Platon pisał o niej w Państwie (wizja Era) i w Fajdrosie. Wergiliusz opisywał, jak to Eneasz dowiedział się o niej przebywając czasowo w Hadesie: „A więc to prawda, że niektóre z tych duchów wracają stąd pod niebo, by znów wstąpić w ociężałe ciała? Skąd u nich biednych tak gorąca żądza światła i życia? […] A kiedy tysiąc lat się przetoczy na kole czasu, wezwie bóg wielką rzeszę dusz nad brzeg rzeki Lety, aby przeszłości niepomne, znów mogły oglądać niebieskie sklepienie i z tęsknotą na ziemię powrócić w nowe obleczone ciała”. Według Wergiliusza tylko niektóre z „duchów” reinkarnują.

Koncepcję reinkarnacji przyjmują prawie wszystkie ludy pierwotne i plemienne. Podajmy przykład Trobriandczyków. Duch dziecka, nazywany „baloma”, który jest duchem zmarłej osoby, dostaje się do łona matki i rodzi się na nowo, najchętniej na Wyspach Trobriandzkich. „Z tą nauką o ponownym wcieleniu nie łączą się żadne wyobrażenia moralne o nagrodzie czy karze; nie ma też żadnych zwyczajów ani rytuałów, które by świadczyły o ich istnieniu”.

Punktem wyjścia dla myślenia o reinkarnacji jest metafizyczne przeżycie powracania (które opisałem wyżej). Reinkarnację rozumie się jako ponowne, zwykle wielokrotne wcielanie się części człowieka, która zachowuje tożsamość, jako odradzanie się części człowieka w świecie, w którym żył wcześniej lub w innym możliwym świecie. Termin „odradzanie się” jest nieco szerszy niż „reinkarnowanie” (czy „metempsychoza”), ale zazwyczaj są one używane zamiennie.

Można wyróżnić wersje słabą, średnią i mocną tej możliwości. W pierwszej wersji reinkarnowanie odbywa się bez ciągłości tożsamości indywiduum związanej z „ja”. (Jeśli chce się utrzymać ideę reinkarnacji, trzeba przyjąć inny rodzaj tożsamości, obok tej związanej z „ja”, np. względnie stabilną synchronizację głównych rytmów znajdujących się w indywiduum). W drugiej wersji reinkarnowanie odbywa się z ciągłością tożsamości związanej z „ja”, ale niwelowane lub nawet usuwane jest to, co zostało nagromadzone w trakcie poprzedniego życia. Ta wersja pojawiała się na przykład w kulturze starożytnych Chin, Majów, wśród wielu ludów pierwotnych. W trzeciej wersji wcielanie odbywa się z ciągłością tożsamości związanej z „ja” i z obciążeniem wynikającym z zachowań w poprzednim wcieleniu. Ta wersja pojawia się głównie w tradycji hinduistycznej, buddyjskiej i dżajnijskiej, w której mówi się o karmie.

Co przemawia za reinkarnacją? Najpierw przemawia za nią cykliczność (wraz z rytmicznością) procesów aktualizacji potencjalności i procesów przyrodniczych, kontynuacja tych procesów. Kreowanie każdej istoty żywej całkiem na nowo wymagałoby więcej nakładu, niż zawracanie jakiegoś jej fragmentu do tego, z czego wyewoluowała, i jego powracanie (by nie rzec, „obracanie” nim) w wielu cyklach tychże procesów. Trzeba tutaj dołączyć wskazanie na dziedziczenie w sensie metafizycznym (o którym pisałem).

Inny argument pochodzi z obserwacji antropologiczno-psychologicznej. Dotyczy on czegoś, co można nazwać oporem aktualizacyjnym i naporem aktualizacyjnym. Byłby to, wyrażając się inaczej, argument „z przeznaczenia”. Większość ludzi nie aktualizuje dużej części możności, które w sobie niesie, a które, jak się wydaje, ludzie ci mogliby i powinni by aktualizować. W twarzy, w ciele, w ruchach człowieka dostrzega się coś, co go blokuje, występuje wbrew jego woli; jak gdyby dany człowiek musiał „odegrać” w życiu coś, co zostało wcześniej „nagrane”, co weń się wpisało. Ten opór daje się na pewno po części tłumaczyć wpływami wychowawczymi i edukacyjnymi, ale chyba nie całkowicie. Obserwację tę można oddać znanym zdaniem starożytnych: „Widzę i pochwalam, co lepsze, jednak idę za gorszym” (Owidiusz, Metamorfozy 7, 20). Ktoś widzi, że ma szansę zrealizować się pełniej, a irracjonalnie opiera się temu. Występuje tu z pewnością niedostateczny rozwój świadomości i intelektu, co często ma miejsce (wykazywał to Sokrates, zauważając, że jeśli ktoś wybiera coś niekorzystnego, to nie zrozumiał, co jest korzystne). Ale ów opór można tłumaczyć również metafizycznie jako wpływy reinkarnacyjne. Z kolei napór aktualizacyjny oznaczałby odwrotność – niewiarygodnie łatwe, „niezasłużone” aktualizowanie możności w danym indywiduum.

Za następny argument można uznać doniesienia o cechach, zwłaszcza cielesnych (np. o charakterystycznych bliznach), które są odpoznawane przez tego, u którego występują, jako nabyte w jego wcześniejszym życiu.

Poza tym niektórzy ludzie mają poczucie, że ich biologiczni rodzice nie są w pełni ich rodzicami, że są tylko niezbędnym elementem bardziej, by się tak wyrazić, wydłużonego bądź multiplikacyjnego rodzicielstwa. Jest to słabe wskazanie na możliwy trop reinkarnacji, ale warte wspomnienia.

Co natomiast przemawia przeciwko reinkarnacji? Najpierw to, że cykle aktualizacji nie powtarzają się w sposób konieczny. Określone procesy aktualizacji potencjalności, jak i wpisane w nie określone procesy przyrodnicze, mogą zmienić bieg lub zejść się z innymi procesami. Według obserwacji paleontologów i biologów, powstające, żyjące i ginące gatunki istot żywych nie powtarzają się w taki sam sposób; proces życia idzie dalej i dalej bez ścisłych powtórek. Argument ten obala pogląd, że reinkarnacja dotyczy wszystkich bez wyjątku osobników. Inny argument przeciwko mówi, że jeśliby ludzie reinkarnowali, to powinien być rejestrowany znaczący postęp w zakresie i jakości aktualizowania ich możności, wzrost pozytywności w świecie, gdyż ku pozytywności kierują się przynajmniej pobudki i intencje ludzkich zachowań. Człowiek jest istotą zdolną do uczenia się, powinien więc uczyć się w sposób przyspieszony w przypadku wielokrotnego wcielania się. A takiego postępu nie rejestrujemy. Argument ten kieruje się głównie przeciwko mocnej wersji omawianej idei. Przeciwko reinkarnacji przemawia również to, że w jej przypadku przypisuje się zbyt dużą rolę indywidualności. Rola indywidualności wydaje się duża tylko z indywidualistycznego punktu widzenia – a ten jest mały (chciałoby się powiedzieć: żałośnie mały). Wobec bytu w ogóle, wobec potencjalności, indywidua są efemeryczną znikomością, są bez znaczenia. Pogląd, który zakłada, że byt w ogóle lub coś w bycie będzie „troszczyło się” o zachowywanie indywidualności każdego z wielu miliardów ludzi i miliardów miliardów istot żywych, jest obarczony co najmniej nieskromnością. Inny kontrargument mówi, że gdyby reinkarnowanie miało miejsce, istniałyby wyraźne jego znaki. Są na przykład nie tylko wyraźne znaki pochodzenia ludzi od zwierząt, ale i niezbite dane empiryczne (są one ewidentne – ta sama budowa tkanki, podobne narządy, uzależnienie od tego samego środowiska, duża wspólność genów itd.). W przypadku reinkarnacji wyraźnych znaków brak. (Wspomniane wcześniej doniesienia o cechach cielesnych są nieliczne, a źródło informacji wysoce niepewne).

Zwolennicy reinkarnacji przyjmują, że po każdej „akcji” (zachowanie) następuje „reakcja” (skutek), że to, co ktoś „daje” innym, wraca do niego. Ludzie – według zwolenników reinkarnacji – koncentrują się na bezpośrednich „reakcjach”, a nie dostrzegają „reakcji” oddalonych w czasie, w tym również w czasie sięgającym od jednego życia indywiduum do następnego. Na czym polega kłopot z tym argumentowaniem? Gdy „reakcja” ma miejsce od razu, to będzie, owszem, z dużym prawdopodobieństwem „reakcją” na daną „akcję” (a często będzie nią z pewnością). Natomiast wraz z wydłużającym się czasem do możliwej „reakcji” dołącza się wiele różnych oddziaływań, które rozmywają tę możliwą „reakcję”, może też w ogóle nie dojść do „reakcji”.

Jeśli brak sprawdzalnych (racjonalnie i empirycznie) informacji o reinkarnacji, to przy jej rozpatrywaniu można i należy uwzględniać czynnik „korzyści” etyczno-pragmatycznej i psychologicznej. Spośród trzech wersji możliwości reinkarnacji wersja mocna jest niekorzystna pod względem etycznym i pragmatycznym, gdyż sugeruje niemal zupełny brak wyboru dla indywiduum i niemal zupełny brak przejmowania przez nie odpowiedzialności. Czy wersja ta pełni rolę polegającą na wywołaniu strachu przed nieetycznym zachowaniem? Raczej nie, gdyż trudno zrozumieć, co takiego miałoby być przerażającego w tym, że człowiek odrodziłby się na przykład jako nietoperz czy chrząszcz i patrzył na świat z punktu widzenia nietoperza czy chrząszcza. Ludzie opowiadający się za koncepcją ścisłej reinkarnacji z góry usprawiedliwiają wszystko, co się zdarzy w ich życiu i w życiu w ogóle. Działa to na nich uspokajająco, ale tak dalece uspokajająco, że przestają różnicować to, co dla nich i dla innych korzystne, od tego, co niekorzystne; to, co służy aktualizacji ich potencjału od tego, co nie służy (choć trzeba przyjąć, że niektórzy różnicują między tym, co korzystne i niekorzystne, nie przyznając się do tego przed sobą, a zwłaszcza przed innymi). Po odrzuceniu wersji mocnej, zatrzymajmy się jeszcze przy wersji słabej i średniej.

Jeśli nie dysponujemy danymi empirycznymi, to z naszej teorii możemy wywieść, że powinno reinkarnować coś z tych indywiduów, których potencjał wyjściowy nie został dostatecznie zaktualizowany,
a szczególnie, gdy aktualizacja ich potencjału została przerwana przez gwałtowną, przedwczesną śmierć. Następnie, indywidua, które miały większy potencjał wyjściowy, powinny częściej i szybciej reinkarnować. Natomiast bardzo słaby potencjał wyjściowy, szczególnie jeśli zostanie przerwana jego aktualizacja, może nie reinkarnować, lecz rozpłynąć się w sferach potencjalności, w nicości lub także w chaosie. Indywidua o słabym potencjale powinny rozpływać się bezpowrotnie, bez śladu.

Reinkarnowanie nie powinno mieć miejsca wtedy, gdy cały potencjał danego indywiduum w ciągu jego jednego życia został zaktualizowany, twórczo spalony, gdy życie było spełnione, a śmierć naturalna, gdy indywiduum było pogodzone z odchodzącym życiem i z przychodzącą śmiercią.

Reinkarnować mogliby ci, którzy byli „uczepieni” życia, którym bardzo zależało na dalszym życiu, na przykład dlatego, że żegnając się z nim, byli w stanie wielkiego zakochania w kimś, żarliwie walczyli z kimś, coś chcieli usilnie dokończyć, na kimś się zemścić.

Zdawać sobie sprawę z tego, że są indywiduami zreinkarnowanymi, mogliby ewentualnie ci, którzy w momencie śmierci mieli rozbudzoną i niezawężoną świadomość, czuwali do końca.

Wynika z tego, co zostało wyżej powiedziane, że gdyby reinkarnacja miała miejsce, to nie wszyscy mogliby reinkarnować, lecz tylko nieliczni (oczywiście jeszcze mniej liczni mogliby zdawać sobie z tego sprawę). To, co po większości indywiduów zostałoby po śmierci, uległoby starciu w dzianiu się bytu, uległoby rozmyciu po krótkim czasie przebywania bliżej lub dalej miejsca, w którym indywiduum żyło.

Powstaje pytanie, czy reinkarnowany potencjał wchodzi w aktualność (w tym poprzez materializowanie się) sam w sobie, czy też przyłącza się, swoiście „przykleja się” do od nowa powstającego indywiduum. Wydaje się – na mocy zasady ekonomiczności procesów bytowych – że jeśli reinkarnowanie ma miejsce, to polega na dołączaniu się reinkarnowanego potencjału do tworzonego przez naturę od nowa indywiduum. To swego rodzaju „przyklejanie się” mogłoby tłumaczyć los tych jednostek, które, nie uświadamiając sobie nic, zachowują się niezgodnie z tym, co myślą, czym chciałyby być, stawiają, jak wyraziliśmy się wyżej, opór znajdującemu się w nich potencjałowi lub odczuwają zwiększony napór aktualizacyjny. Czy wzorce informacyjne pozostałe po indywiduach mogą dołączać się czasowo do indywiduów już żyjących? Wydaje się, że mogą. Niektóre osoby mówią o przeżyciach, co do których sądzą, że pochodzą z ich własnych poprzednich wcieleń; widzimy jednak, że nie muszą to być ich własne przeżycia.

Natomiast jak najbardziej akceptowalna jest wersja słaba reinkarnacji (a więc w luźnym sensie), a w jakimś stopniu także i wersja druga, średnia. Psychologicznie idea reinkarnacji w tych dwóch wersjach ułatwia pogodzenie się wierzącego w nią z tym, kim jest, z tym, co jest wokół niego, motywuje do pracy nad sobą.
Idea średniej i słabej reinkarnacji odciąża umysł i psychikę człowieka od myśli o byciu sprawcą, byciu odpowiedzialnym za to, co spotyka go w życiu, a co jest przez niego niekontrolowalne, osłabia napięcia psychiczne. Niezależnie więc od obiektywnych racji, umysł i psychika mogą tworzyć tę ideę, aby łatwiej przejść przez życie. I

dea średniej i słabej reinkarnacji podpada pod szersze, ale mniej specyficzne pojęcie „losu”, a zwłaszcza „przeznaczenia”. To, jak uwzględniać los i przeznaczenie, a jednocześnie nie popaść w usprawiedliwianie wszystkiego, co człowiekowi się zdarza, co zrobi, w tym tego, co niekorzystne, należy do sztuki życia. Jednak ci, którzy chcą bardziej uspecyficznionej, jak im się wydaje, bardziej uchwytnej idei losu czy przeznaczenia, preferują ideę reinkarnacji.

Idea reinkarnacji w słabej wersji zbliża się do idei niespecyficznej nieśmiertelności i do możliwości powrotu do rzeczywistości czegoś z człowieka, bez odtwarzania jego osobowości (wraz z „ja”) i świadomości z poprzedniego życia, bez tożsamości i pamięci jego powracających elementów.

Podkreślmy, że nie przesądzamy tutaj o występowaniu reinkarnacji, lecz przede wszystkim podajemy wnioski płynące z naszej teorii. Przyjęcie możliwości reinkarnacji jest czymś logicznym. Co miałoby się stać z potencjałem indywiduum, jeśli zachował się duży i nie uległ starciu podczas śmierci indywiduum? Najprostszym wyjściem jest jego włączenie się w cykle aktualizacji i procesy życia.

Ponieważ reinkarnacja jest istotną kwestią, przemyślmy ją raz jeszcze w skrótowym uproszczeniu: ma miejsce przejście części potencjału, psychiki i świadomości (lub też wzorca informacyjnego podmiotu) do następnego indywiduum. 1) To coś, co przechodzi, przechodzi bezpośrednio po śmierci wcześniej żyjącej osoby lub trwa jakiś czas w „międzytrwaniu” (w jednej ze sfer potencjalności). 2) To coś jest wyrzucane w chwili śmierci poza podmiot, a następnie „dokleja się” do innego, już wstępnie aktualizującego się indywiduum.

Ta druga możliwość jest prawdopodobniejsza bądź mniej nieprawdopodobna. Przyjmując ją, można przypuszczać, że „to coś” może „odbijać się” od kilku indywiduów zanim dołączy się do danego powstającego indywiduum. Niektórzy sądzą, że to coś „trwając” (my dodamy: w „międzytrwaniu”) może być ujmowane przez dane indywiduum (tzw. pozazmysłowe ujęcie).

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz