Wstęp, czyli o abstrakcji, szaleństwie i paranoi

fragment książki
Teologia narkotyku Artura Sroki

 

Mistyk próbuje poprzez uczucia poznać Niepojętego i Nieuchwytnego Boga. Niepostrzeżenie zabłądzi w gęstej mgle. Filozof daremnie będzie starał się przebić głową mur, a moralista nie znajdzie oparcia w sile swej woli.

Gotthold Beck

Świat, który nas otacza, ogarnęły zgiełk, chaos i otchłań egzystencjalnej pustki. Ogromne tempo postępu cywilizacyjnego spowodowało, że pojedynczy człowiek stracił jakiekolwiek znaczenie, a wokół zapanowały korupcja, fałsz i przestępczość. Z każdej strony dochodzą złe wieści. Naszą codziennością stały się terroryzm, wojny, gwałty i kataklizmy. Media pełne są przerażających wiadomości o tym, co się stało lub wkrótce nadejdzie, a jeśli chcemy zobaczyć śmierć, wystarczy włączyć telewizję. Zalewający nas potop obrzydliwości przestał kogokolwiek dziwić i stał się naszą rzeczywistością. Społeczna znieczulica i egoizm zapanowały, a jedyna wyznawana wartość, którą się powszechnie czci, to bóg o imieniu Mamona. Nauka, technika i wszelkie inne osiągnięcia ludzkiego geniuszu wobec nasilającego się zła moralnego, które nieuchronnie prowadzi ludzkość ku ruinie, okazały się bezradne. Zawiodły nadzieje i dążenia oraz szlachetne cele i pragnienia, a pozostały jedynie obawy i strach. Każdy rozsądnie myślący człowiek zdaje sobie sprawę, że ludzkość zmierza w kierunku samounicestwienia, a wybuch wojny atomowej jest tylko kwestią czasu…

Każdy okres w historii ma własne doświadczenia, wstrząsy i tragedie, a każda generacja stara się im przeciwdziałać, choć – jak niestety widać – bezskutecznie. Tak jest i w XXI wieku, kiedy świat intensywnie poszukuje nowych dróg, które pomogłyby uleczyć chorą sytuację. Jedni angażują się w czynną pracę na rzecz ogólnoświatowego pokoju i w tym upatrują nadziei na lepsze jutro, inni działają na rzecz sprawiedliwości społecznej, walki z przemocą, organizują akcje humanitarne, prowadzą dialog międzywyznaniowy, manifestują w obronie środowiska naturalnego, chwytają się przeróżnych sposobów, mając nadzieję, że pomogą one wyprowadzić świat ze ślepej uliczki. Przyodziali się w szatę pozytywnego myślenia, którym maskują lęk przed przyszłością i wewnętrzną pustkę. Są i tacy, którzy za wszelką cenę starają się zachować pogodę ducha i nie myśleć zbyt wiele o tym, co nadchodzi. Szukają radości i spełnienia, próbują odnaleźć własną drogę i cel życia. Czynią to z większym lub mniejszym powodzeniem, lecz duchowa próżnia i nędza bytu powiększają się
z każdym dniem. Podróże, rozwijanie talentów, kariera
zawodowa czy nawet zakładanie rodziny to najczęściej stosowane zabiegi, które mają na celu wypełnienie życiowej pustki. Niestety, kiedy życie w sposób drastyczny i nieubłagany dokonuje korekty wyidealizowanego obrazu świata, okazuje się, że i to nie pomaga. W przypływie rozpaczy i bezsilności bardzo często sięga się po filozofię hedonizmu. Głosi ona, iż celem i najwyższym dobrem ludzkości jest dążenie do uzyskania jak największej przyjemności. Metodą, która ma ułatwić drogę do osiągnięcia owego celu i pomóc przetrwać w niesprzyjających warunkach, najczęściej jest pogoń za kobietami oraz ucieczka w alkohol i narkotyki. Te ostatnie są szczególnie pociągające, gdyż pomagają zapomnieć o otaczających problemach. Są ogólnodostępne i powszechnie używane, a statystyki wskazują, że ich konsumpcja wrasta każdego roku. Używają ich aktorzy, muzycy, poeci, biznesmeni, politycy oraz tzw. zwykli, przeciętni obywatele.

Długotrwałe manipulowanie społeczeństwem przez wszechogarniające media doprowadziło do sytuacji, że ludzie nieświadomie zostali stłamszeni, ubezwłasnowolnieni i ogłupieni, a życie stało się dla nich tak bezsensowne, iż jedyny cel, jaki w nim widzą, to używać z niego, ile tylko można, nie zadając przy tym zbyt wielu pytań. Zdeformowany świat ma pozornie wiele do zaoferowania, a jego najpotężniejszą bronią, poza pieniędzmi, są seks, alkohol i narkotyki, czyli rzeczy, po które najprościej sięgnąć, aby zapomnieć o sprawach istotnych. Uwolnić się, choć na krótką chwilę, od codziennych problemów przybierających postać szczytów wyższych niż Mount Everest, od trudnych pytań dotyczących sensu życia, od samego siebie czy wreszcie od lęku przed czymś bliżej nieokreślonym, a jednak co pewien czas powracającym. Każdy ma swoje ulubione i wypróbowane metody, którymi już nieraz udało się zagłuszyć zaniepokojone sumienie, wielokrotnie sygnalizujące, że coś jest nie tak, jak być powinno. Często tą doraźnie skuteczną metodą są narkotyki – uniwersalna recepta na wszelkie dolegliwości. Środki, które dają złudne poczucie szczęścia i niebezpiecznie intensywny przedsmak tego, co lekkomyślnie nazywane bywa „nirwaną”.

Najczęściej pierwszy kontakt z narkotykowym biletem na Eden Express odbywa się według powtarzającego się schematu. Zaczyna się – pomijając powszechnie bagatelizowane papierosy i alkohol, po które sięga się beztrosko niczym po gumę do żucia – od marihuany i szybko dochodzi do przekonania, że „trawka” nie jest niczym złym, a wręcz przeciwnie. Daje ona nie tylko dobre samopoczucie, ale poszerza horyzonty myślowe i pozwala na rozwój własnego niepowtarzalnego wnętrza, które nieoczekiwanie zaczyna się dostrzegać u siebie. Nareszcie można radować się i oddychać pełnią życia! Świat jest przecież piękny i niezwykle kolorowy, trzeba tylko na niego odpowiednio spojrzeć. To egoistyczne, obłudne, do cna zmaterializowane społeczeństwo, które nas otacza, nic nie rozumie i nie ma nic do zaoferowania. Trzeba cieszyć się życiem, gdyż trwa krótko, rozkoszować się każdą chwilą, aby maksymalnie wykorzystać dany ci czas. Po konopiach indyjskich masz nadzwyczaj wyostrzone zmysły, a codzienne sprawy – jak choćby słuchanie muzyki – odbierasz w zupełnie inny sposób, głębszy, wspanialszy. Zaczynasz tworzyć przeszywające swym ładunkiem i niesamowitością utwory poetyckie, malujesz lub komponujesz ekscentryczną muzykę. Rozwijasz się intelektualnie i nabierasz przy tym specyficznej życiowej filozofii. Po pewnym czasie dochodzisz do przekonania, że warto zaznajomić się z innymi, wielce pociągającymi narkotykami. Jest to nieomal oczywista konieczność. Często sięga się wtedy po takie specyfiki, jak LSD czy wirujące grzyby halucynogenne. Wielkim błędem byłoby przecież nie zaeksperymentować z tymi legendarnymi narkotykami, które powodują oświecenie i sprawiają, że baśń staje się rzeczywistością. Z pewną obawą testujesz na sobie owe substancje i nagle… Tak, to jest to! Dla takich chwil warto żyć, gdyż potężna siła tkwi w tych bajkowych narkotykach. Przeszywająca głębia, bogactwo kolorów i wgląd we własną psychikę pozostawiają wrażenia, jakich nie sposób zapomnieć. Zaczynasz rozumieć, że zostałeś potwornie oszukany. Przecież to wcale nie są narkotyki, tylko środki służące do rozszerzenia świadomości i dostarczenia ci choć odrobiny radości w tym beznadziejnie bezsensownym świecie. Możliwość ich zażywania to najlepsza rzecz, jaka mogła cię w tym krótkim i mozolnym życiu spotkać. Nie jest prawdą – jak mówią – iż można się od nich uzależnić. Natomiast to właśnie dzięki nim można tak niesłychanie wiele zrozumieć, przemyśleć, poznać…

Dzięki poszerzonym horyzontom myślowym dokonałeś niezaprzeczalnie wielkiej rzeczy. Uwolniłeś się od zakłamanego systemu i stałeś wolnym człowiekiem. Jesteś wybrańcem, któremu udało się nie ugiąć pod bezwzględną presją otoczenia i wznieść ponad codzienną, mechaniczną rutynę, aby osiągnąć wtajemniczenie. Stałeś się kimś. Jesteś Mistykiem, i to naprawdę przez wielkie ,,M”. Posiadasz nieprzeciętną inteligencję, wielką wrażliwość, potrafisz docenić i ujrzeć piękno. Wiesz, czym jest widok zachodzącego słońca, piękno gór, szum strumyka i szelest wiatru. Wiesz, jaką wartość ma wzniosłość myśli, wiesz jak te myśli są płoche i ulotne.

Niespodziewanie któregoś dnia dostrzegasz w lustrze dziwnie obcą twarz, a do twych uszu i mózgu zaczyna dochodzić dźwięk złowrogiej ciszy. Zaczynasz myśleć nad tym dziwnym i drażniącym stanem milczenia,
a on już na trwale zagościł w twym życiu i towarzyszy ci nieprzerwanie. Jest nieodzownym towarzyszem twoich kosmicznych podróży oraz jedynym prawdziwym i naprawdę niezawodnym przyjacielem wszelakich depresji. Ów dźwięk pustki zaczyna stawać się twoim szczęściem i schronieniem. Możesz z nim rozmawiać, uśmiechać się do niego, a także przeklinać go i prosić, aby cię wreszcie opuścił, choć i tak wiesz, że zaszedłeś zbyt daleko i nie jest to możliwe, gdyż twoim przeznaczeniem jest samotność oraz głosy wydobywające się z niewiadomych miejsc jaźni. To nic, że czujesz się coraz bardziej wyobcowany w swoim otoczeniu, a koszmar egzystencji, bezsens istnienia, wyścig z czasem i dramat przetrwania są coraz bardziej oczywiste i przerażające. Ważne w tym momencie są dla ciebie tylko słowa Fiodora Dostojewskiego, że jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dopuszczalne. Każdy kolejny dzień to już tylko wzmagająca się tęsknota za niebytem i towarzyszące każdego wieczoru marzenie, aby jutro nigdy nie zaistniało, gdyż masz już dosyć pielgrzymowania znikąd donikąd.

Ludzie, którzy nie widzieli tego, co ty, nie mogą zrozumieć pojęć, o których mówisz, nawet tych, wydawałoby się, najprostszych. To normalne i nie ma co im się dziwić. Tak to już jest, że ludzie stworzeni do wielkich dzieł, nigdy nie są doceniani za życia, gdyż wyprzedzili swoją epokę o dziesiątki, a nawet setki lat. Tak było między innymi z Mozartem, van Goghiem, czy innymi – bezimiennymi, a jednak wielkimi. I tak jest również z tobą. Takie jest życie i – widocznie – tak musi być, że geniusz rzadko kiedy zostaje odkryty i wysłuchany. Wprawdzie czasami trafiają się ludzie, którzy nadają na tej samej fali, co ty, dostrzegają całą otaczającą cię farsę, którą byś już dawno przerwał, gdyby nie ten znienawidzony, a jednak cudownie piękny instynkt życia, ale to już nieliczny, wymierający gatunek.

Jednym z twoich ulubionych narkotyków są „grzybki psylocybki”, choć oczywiście nie tylko, gdyż inne preparaty też są nieodzowne, aby przetrwać w tych niezwykle trudnych czasach. Grzyby wszakże mają tę przewagę nad innymi środkami, że są magiczne, a Indianie mówią o nich jako o roślinach świętych. Kto wie, wydaje się, że coś w tym może być. Wprawdzie LSD też jest bardzo wartościowe i dostarcza niezapomnianych przeżyć, ale to już nie to samo. Jest to przecież substancja chemiczna, która nie może dorównać naturalnym psychodelikom, a wśród nich zwłaszcza magicznemu i tajemnemu pejotlowi! Dla większości jest on jednak odległym marzeniem…

Taki oto lub nieco podobny sposób myślenia charakteryzuje dużą grupę ludzi, do których głównie adresowana jest ta publikacja. Zawiera ona również zbiór informacji, które mogą zainteresować ludzi z fascynowanych religiami Wschodu, okultyzmem, magią, zjawiskami paranormalnymi czy wreszcie różnorodnymi prądami filozoficznymi. Jest ona skierowana i do tych wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób mieli lub mają kontakt z narkotykami oraz do osób szukających i tęskniących za odnalezieniem i poznaniem prawdy.

W narkotyki uwikłani są często ludzie bardzo wrażliwi i inteligentni, których charakteryzuje niepospolita osobowość i pragnienie, aby nie żyć w duchowej pustce. Z powodu wszechogarniającego zakłamania skłaniają się oni w kierunku religii Wschodu bądź twardego, ale za to przejrzystego islamu, gdyż skompromitowany tzw. chrześcijański świat nie ma im do zaoferowania nic poza pustymi sloganami, kolejnymi skandalami i aferami. Inni próbują poznać niepojęty Nadrzędny Byt poprzez starożytne filozofie lub pokrewne kierunki, szukając ratunku i wybawienia w logice i ludzkiej mądrości. Są również i tacy, którzy ulegli fascynacji różnymi zjawiskami paranormalnymi oraz okultyzmem i bezmyślnie wyciągają rękę do sił ciemności. Trudno się dziwić tym tendencjom. Hipokryzja i fałsz to nasza codzienność, a brak moralnych wzorców potęguje uczucie duchowej nędzy, wywołuje pogardę i nienawiść do rodzaju ludzkiego. Do człowieka, który na własne życzenie stał się już tylko człekokształtną małpą i kreaturą, dla której słowo litość i współczucie są pojęciami całkowicie obcymi i równie abstrakcyjnymi jak dla hipopotama latanie, a dla szympansa garnitur i krawat.

Dzień dniowi przekazuje wieść, a noc nocy podaje wiadomość. Nie jest to jednak mowa i nie są to słowa, nie słychać ich głosu. A jednak po całej ziemi rozbrzmiewa ich dźwięk i do krańców świata dochodzi ich melodyjny szelest. Jest to bardzo dziwne i ta książka też nie jest zwykła, lecz dziwnie dziwna. Przeczytaj kolejne karty i zdumiej się nad zdumieniem. Dokończ czytać i słuchać głosu, który mówi o narkotykach inaczej niż zazwyczaj zwykło się na nie patrzeć i postrzegać, ukazując narkosubstancje wywołujące sakralne zdumienie z ortodoksyjnego chrześcijańskiego punktu widzenia. Głosu nawiązującego i odwołującego się przy tym jednocześnie do centralnej postaci Nowego Testamentu – Jezusa Chrystusa. Do tego, który jest nie tylko alfą, ale też i omegą.

Myśl napisania książki zaczęła kiełkować w mym umyśle już bardzo dawno, choć sama książka miała początkowo zupełnie inaczej wyglądać. Jako twór i echo wewnętrznych doznań i subiektywnych, narkotycznych przemyśleń miała dopomóc nie tylko w dotarciu do wrót astralnej przestrzeni, ale nawet w nie wejść i przeniknąć. Pierwotny maszynopis, dziś już pożółkły i zniszczony, nosił początkowo tytuł „Polskie rośliny psychotropowe”. Napisany został wiele lat temu i był swoistym przewodnikiem zachęcającym do odbywania psychodelicznych podróży. Informował też, jak należy stosować poszczególne zioła występujące na terenie naszego kraju, aby maksymalnie wykorzystać ich halucynogenne właściwości do celów wznoszenia się na coraz to wyższe poziomy samoświadomości i odzyskania harmonii zarówno z Matką Naturą, jak i własnym wnętrzem. Maszynopis zawierał zbiór osobistych doświadczeń zebranych na zawirowanej, narkotycznej płaszczyźnie, mających posłużyć do ratowania ginącego społeczeństwa, które żyje, nie zdając sobie sprawy
z duchowego ubóstwa i wewnętrznej zgnilizny.

Jednak dzięki nieoczekiwanemu, duchowemu przełomowi, jaki dokonał się w moim życiu, a który sprawił, iż narkotyki stały się dla mnie niepotrzebne do dalszej egzystencji, nie doszło do wydrukowania owej krzykliwej książki. Jestem za to wdzięczny mojemu Stwórcy, za Jego dziwne, a jednak doskonałe ścieżki, których nie jest w stanie objąć w pełni żaden, nawet najtęższy ludzki umysł. Poprzez splot różnych nieplanowanych wydarzeń, które są zbyt zawiłe, aby je szczegółowo opisywać na łamach tej niewielkiej publikacji, a które dotknęły mnie w sposób bezpośredni, miałem szczęście poznać drogę prawdy i znaleźć ukojenie pośród niepokojów i burz tego świata. W ten oto sposób również i moja pierwotna praca uległa zasadniczej metamorfozie, do czego naturalną koleją rzeczy przyczyniła się zmiana wyznawanych przeze mnie wartości egzystencjalnych.

Moi dawni przyjaciele i znajomi poszli różnymi drogami. Niektórzy dziś już nie żyją, kończąc swoją codzienną, „kwasową” idyllę tak, jak to zrobił jeden z nich, skacząc do wielkiego komina ciepłowniczego. Zrobił to, aby odbyć swoją ostatnią podróż na drugą stronę tunelem – jak mniemał – ku wymarzonemu światłu.

Inni przebywają w więzieniach lub egzystują z dnia na dzień przytłoczeni beznadziejną apatią, dręczeni przez nocne zjawy, zastraszeni swoimi upiornymi widziadłami. Śpią z obawy przed wyimaginowanymi prześladowcami z siekierą pod poduszką, pocieszając się przy tym różnymi trunkami. Jeszcze inni próbowali odnaleźć upragnione szczęście w klasztorze lub po prostu porzucili życie w stylu „dzieci kwiatów”, odkładając znak pacyfki do szuflady, pozakładali białe koszule z kołnierzykami i krawatem, stając się szanowanymi i dużo mogącymi w tym świecie obywatelami.

Także i na mojej głowie nie ma już rastafariańskich dredów, a zamiast nich pojawił się siwy włos. Nie tęsknię już za rytmicznymi uderzeniami afrykańskich bębnów, pragnę jedynie ciszy, przeplatanej tylko czasami łagodnymi tonami harfy, i kojących system nerwowy psalmów. W mych ustach nie ma dziś również bezustannie dymiącej fajeczki i gigantycznych cygar, w kieszeniach na próżno szukać nasączanych kwadratowych kartoników, a uprawiane każdego roku egzotyczne rośliny, które były krzyżowane i modyfikowane niczym w naukowych laboratoriach, zamieniły się w zwykłe pomidorowe i paprykowe krzaki. Jesienią nie zbieram grzybów na łąkach, lecz w lesie, po górach wędruję z umysłem czystym, a mimo to wznoszącym się jeszcze wyżej niż kiedykolwiek dotąd.

Książka próbuje odsłonić to, co znajduje się za wrotami, które otwiera się za pomocą środków halucynogennych, różnorodnych technik medytacyjnych lub magii. Ukazuje ona świat, o którym na co dzień chcą wiedzieć i pamiętać tylko nieliczni, a który nazywany jest wymiarem transcendentalnym. Owiany jest on pociągającą mgłą tajemniczości, która przepełniona jest niewidzialnymi, a jednak stale obecnymi, groźnymi i aktywnymi siłami nadprzyrodzonymi. Przedstawia ona ukrytą rzeczywistość, zdejmując kurtynę przed tym, co nieznane, a co człowiek od prapoczątku swego istnienia starał się poznać i zgłębić. Jest to obiektywne spojrzenie przez pryzmat jedynego niepodważalnego autorytetu. Jest nim odwieczny El, Elohim, Adonai – Bóg Wszechmogący, Stwórca i Pan, którego każdy może osobiście poznać i nawiązać z Nim kontakt poprzez Jego syna Jezusa Chrystusa. Mesjasza, który zstąpił z nieba, aby odkupić zagubioną ludzkość, gdyż ciemność światłości nie zwyciężyła i zatriumfowała tęcza prawdy. Albowiem tak jest, iż Słowo ciałem się stało i rozbiło namiot wśród nas, abyśmy mogli ujrzeć chwałę i bogactwo łaski Jego. Abyśmy poznali Logos tak, jak jesteśmy przez Logos poznani.

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało. W nim było życie, a życie było światłością ludzi. A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła (Ew. św. Jana, 1, 1–5).
0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz